sobota, 4 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 12

"Jeśli nie walczysz o to, czego
 pragniesz, nie masz prawa płakać,
 że tego nie masz"


Z perspektywy Julki:

Od samego rana ciągłą gonitwa, bieganie a w domu ludzi przybywa. Przyjechała już babcia Jadzia z dziadkiem Antkiem(rodzice taty), ciocia Kasia (siostra taty) z mężem i ich 7 letnim synkiem Karolkiem. Babcia oczywiście nie chce nikogo dopuścić do kuchni mimo, że z tatą zapewnialiśmy ją że sobie poradzimy. No ale takie są babcie i za to je kochamy! Zniecierpliwiona czekałam żeby wyjąć ciasto z piekarnika. Mój ukochany makowiec więc kiedy z piekarnika wydobył się dźwięk oznaczający, że ciasto jest już gotowe byłam w siódmym niebie, ale babcia zawsze wie jak ostudzić mój zapał.
- Kochanie tym makowcem zajmę się ja, bo znając ciebie większa część niego nie doczeka nawet kolacji. Idź lepiej otwórz drzwi bo ktoś pukał.
- No dobra dobra.. - powiedziałam i spuściłam głowę. Na ten gest babcia się tylko zaczęła śmiać i zapewniła, że dostanę ten mój makowiec. Poszłam otworzyć drzwi. W nich stał mój chrzestny z rodziną. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ostatni raz widziałam go może z 6 lat temu na moich urodzinach. Od razu rzuciłam się mu na szyję, oczywiście nie omieszkałam przywitać się również z ciocią Beatą oraz Ksawerym i Ignasiem. Ostatni raz widziałam ich jak mieli niespełna roczek. Zadowolona zaprowadzałam naszych gości do salonu. Babcia o mało nie upuściła mojego drogocennego makowca gdy zobaczyła wujka. Jedynie mój tata uśmiechał się pod nosem. Wszystkim nam zrobili nie małą niespodziankę. Gdy wybiła odpowiednia godzina poszłam do swojego pokoju przygotować się do kolacji. Ubrałam czarne rajstopy do tego białą bluzkę, spódnicę przed kolano w kwiatowe wzory oraz do tego bladoróżową marynarkę no i oczywiście szpilki w kolorze nude. Włosy pokręciłam na lokówce i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół. Wszyscy byli równie eleganccy co ja i chyba czekali tylko na mnie. Kiedy mieliśmy już zasiadać do stołu rozległo się pukanie do drzwi. Tata poszedł otworzyć. By po chwili pokazać się nam w towarzystwie blondynki. No tak, zapomniałam że Marta ma przyjść na wigilię.
- Kochani! Chciałbym wam przedstawić moja dziewczynę Martę. Wszyscy byli w niemałym szoku. A blondynka stała na środku i widać, że się nieco krępowała. Jako pierwsza z tego letargu wyrwała się babcia.
- Niech no cię obejrzę moje dziecko - podeszła do kobiety i zaczęła z nią rozmawiać. W ślady Jadwigi poszła reszta rodziny. Po wszystkim zaczęliśmy najbardziej znienawidzoną przeze mnie czynność a mianowicie składanie życzeń. Niby to takie nic ale nigdy nie wiem co powiedzieć i do każdego mam cały czas tą samą formułkę. Gdy każdy każdemu już złożył życzenia zasiedliśmy do stołu. Wszyscy śmiali się, żartowali. Marta z tego co zauważyłam, została zaakceptowana przez wszystkich. W końcu Karolek nie wytrzymał i zaczął pytać.
- Kiedy prezenty? No kiedy ?
- Karolku spokojnie, poczekaj aż wszyscy zjedzą. - upomniała syna ciocia Kasia.
- No Kasia.. nie pamiętasz jak my byliśmy dziećmi? Też czekaliśmy tylko na prezenty. Dzieciaki...! Pod choinkę marsz! - zakomenderował mój tata. Więc wszyscy zgodnie "rzucili" (bo inaczej się tego nie da nazwać) w stronę choinki. Każdy dostał jakiś drobny prezent. Ale mimo wszystko pokuszę się o stwierdzenie, że to mój był najlepszy! Dostałam złoty naszyjnik z zawieszką w kształcie piłki do siatkówki skompletowany z bransoletką i do tego jeszcze jakieś pieniądze. Wszyscy byli zajęci podziwianiem swoich nowych rzeczy, lecz z tego wszystkiego wyrwał mnie głos taty, wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę.
- Korzystając z okazji, że jesteśmy tu wszyscy chciał bym się zapytać wyjątkowej osoby o bardzo ważną rzecz.- i w tym momencie wyciągną z kieszeni czerwone pudełeczko i ukląkł na jedno kolano przed Martą. Wszyscy zdębieli.
- Marto, wiem że może nie znamy się długo ale jestem pewien swoich uczuć do ciebie. Gdy cię poznałem pierwszy raz od długiego czasu znów zacząłem cieszyć się życiem. Kocham cię i zadam ci jedno pytanie... Czy zostaniesz moją żoną? - po tych słowach nastała cisza, którą przerwał cichy szloch blondynki.
- Oczywiście, że tak! - i tata wsunął na jej palec pierścionek. Wszyscy zaczęli im gratulować a ja stałam jak ten słup soli. W końcu się przemogłam i także pogratulowałam świeżo upieczonym narzeczonym. Cieszyłam się ze szczęścia taty, ale mimo wszystko uważałam, że trochę się pospieszył z tą decyzją i nie jestem do końca przekonana czy ona jest dla niego odpowiednią partnerką, ale skoro ją kocha... Dalsza część wigilii minęła bez większych niespodzianek. Siedzieliśmy wszyscy przed telewizorem i oglądaliśmy Kevina. Na pasterkę nikt nie poszedł wszyscy byli zbytnio padnięci i poszli spać.

Z perspektywy Maćka:

Z samego rana pojechałem do Wrocławia. Mama kiedy mnie zobaczyła od razu rzuciła mi się na szyję i wycałowała. Poszedłem się rozpakować do mojego starego pokoju. Nic się nie zmieniło, niebieskie ściany na których wisiały różne zdjęcia, duże łóżko i pościel z robocopa, na szafkach stały puchary i medale jakie udało mi się zdobyć grając jeszcze w juniorach. Rzuciłem torbę na łóżko i podłączyłem mój już "umierający" telefon do ładowania. Na tapecie widniało zdjęcie moje i Julki. Mimowolnie uśmiech wkradł się na moją twarz, palcem przejechałem po jej twarzy. Z transu wyrwał mnie głos mamy.
- Maciusiu chodź no na dół goście przyjechali. Nie wiele myśląc odłożyłem telefon na  szafkę i zbiegłem po schodach. Na dole stała już prawie całą rodzina (co oni się zmówili, że przyjadą na raz wszyscy?) między innymi przyjechał mój kuzyn Bartek z rodzicami i moja "ukochana" ciocia Helenka siostra mamy bardzo wścibska kobieta (stara panna) no nie dziwię się pewnie każdy facet ucieka od niej jak najdalej może. Najbardziej się cieszyłem, że mogłem znów zobaczyć Bartka, odkąd pamiętam byliśmy dla siebie jak bracia, mówiliśmy sobie wszystko, rozrabialiśmy, później chodziliśmy na imprezy i zarywaliśmy do lasek ona był moim skrzydłowym a ja jego.
- No Maćku... masz już jakąś dziewczynę? W twoim wieku już powinieneś o tym pomyśleć. - zaczęła Hela
- Wiesz ciociu jak to jest...mecze, treningi, nie mam na razie czasu, ale nie musisz się o mnie martwić poradzę sobie - powiedziałem już lekko poddenerwowany. Mama zauważyła, że nie mam ochoty na dalszą dyskusję z jej siostrą więc zabrała głos.
- Maciek idźcie z Bartkiem na górę dawno się nie widzieliście. - Skinąłem tylko głową na znak zgody i pomaszerowaliśmy z kuzynem do mojego pokoju. Weszliśmy i Bartek od razu rzuciła się na łóżko.
- No to mów co to za dziewczyna.. - zdziwiłem się skąd on wie, że jest jakaś dziewczyna a tak właściwie jej nie ma.
- Coo? Jaka dziewczyna.
- Nie udawaj, widziałem twoją reakcję na słowa ciotki... wiesz w końcu trochę cię znam.
- No dobra może masz racje jest pewna dziewczyna Julka, choć tak właściwie jej nie ma. - Opowiedziałem kuzynowi całą historie jak to było z Julką.
- No stary.. walcz o nią. Historia jak z jakiejś telenoweli, ale one się zazwyczaj dobrze kończą więc..
- Fajnie tylko jest jeden problem...ona mnie nie kocha. - powiedziałem ze smutkiem w głosie.
- No tego nie wiesz i się nie dowiesz dopóki jej nie zapytasz. Duchem świętym nie jesteś, więc tego w stanie przewidzieć nie jesteś. Uwierz mi stary. Czy ja cie kiedyś zawiodłem? - Zapytał
- No nie..- I widzisz - uśmiechnął się - chce być świadkiem na ślubie - zaczęliśmy się śmiać. Dalsza część rozmowy upłynęła nam na gadaniu o głupotach jak za dawnych czasów. W końcu mama weszła do pokoju i kazała się nam szykować na kolację. Standardowo ubrałem się w garnitur. Wigilia przebiegła w miłej atmosferze. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak obżarłem. Po wieczerzy jak co roku oglądaliśmy Kevina. O godzinie 24 wszyscy poszliśmy na pasterkę. Noc była piękna i gwieździsta. W kościele prawie usnąłem byłem wykończony więc gdy po mszy przyszliśmy do domu od razu udałem się do pokoju i położyłem się spać.


***

Z perspektywy Julki:


31 grudnia... sylwester !!!Sylwek będzie u Wojtka.. przyjdzie cała Skra i jeszcze paru innych znajomych przyjmującego. Zapowiada się świetna zabawa. Z Kamą już od 3 tygodni mamy kupione sukienki, nie mogłam się doczekać. Nagle rozbrzmiał się dzwonek mojego telefonu.
- Halo? - zapytałam niepewnie gdyż dzwonił do mnie nieznany numer.
- Hi Julia, It's me Facu - odpowiedział
- O cześć... coś się stało? - zapytałam również po angielsku.
- Nie.. to znaczy chciałem się tylko zapytać czy idziesz może z kimś na Sylwestra do Wojtka?
- No w sumie to idę sama.. - nie dane mi było dokończyć zdania
- To świetnie! Może zechciała byś pójść ze mną? - zapytał, trochę zdziwiła mnie jego propozycja ale z chęcią na nią przystałam.
- No dobra! To przyjedź po mnie o 19:40 pasuje?
- Tak jasne, do zobaczenia. -  i rozłączył się. Tata spędza dzisiaj sylwestra z Martą więc nie muszę się martwić, że zostanie sam w domu. Jako, że na zegarze widniała dopiero godzina 16:00 postanowiłam jeszcze zrobić sobie kanapki, bo mój brzuch domagał się jedzenia. Podczas robienia kanapek zadzwoniła do mnie jeszcze Kamila, pogadałyśmy chwilkę...o ile można to nazwać chwilką. Tak się zagadałyśmy, że zapomniałyśmy o otaczającym nas świecie i kiedy się zorientowałam, która jest godzina zaczęłam panikować a Kama ze mną. Do przyjazdu Facundo miałam tylko 40 minut! Szybko pobiegłam do łazienki, błyskawiczny prysznic,włosy, z którymi za bardzo nie miałam co zrobić z powodu braku czasu lekko pofalowałam i zostawiłam rozpuszczone, makijaż, dzisiaj postanowiłam postawić na nieco mocniejszy. Jak to mówią...jak się bawić to się bawić, drzwi wyjebać nowe wstawić! i oczywiście moja nowa sukienka..obcisła mała czarna do połowy ud, z plecami całymi z koronki i do tego długie rękawy również z koronki. I najbardziej znienawidzone przeze mnie szpilki były czerwone, tak jak z resztą mała kopertówka. Zapytacie się, dlaczego znienawidzone? A toż to dla tego, że zawsze byłam typem chłopczycy, jakieś 2 lata temu przekonałam się do noszenia sukienek i malowania się. No ale coś z tej chłopczycy zostało. Sukienki noszę tylko w tedy kiedy muszę (no ale to i tak postęp) a szpilki no cóż zdecydowanie wolę trampki, te "szczudła" są cholernie nie wygodne no ale przy tej bandzie dwumetrowców innego wyjścia nie miałam. No ale wracając, kiedy skończyłam efekt był zadowalający i idealnie wyrobiłam się w czasie, bo akurat kiedy skończyłam Argentyńczyk wysłał mi SMS-a że już na mnie czeka. Zbiegłam na dół ucałowałam tatę i również życzyłam mu udanej zabawy, zarzuciłam na siebie płaszcz i wybiegłam z domu. Przed samochodem czekał już na mnie Conte. Jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi, a potem sam wsiadł do auta.
- Wyglądasz pięknie, wiesz? - powiedział
- Nic specjalnego, ale dziękuję - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do niego.
Już bez zbędnych rozmów ruszyliśmy w drogę do mieszkania przyjmującego. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Facundo zaparkował, wyszedł a samochodu, otwarł mi drzwi i pomógł wysiąść. Zamknął auto i ruszyliśmy do mieszkania Włodiego. Na odpowiednie piętro wjechaliśmy windą. Conte zapukał do mieszkania, po chwili otworzył nam roześmiany Włodarczyk, jego mina wyglądała przekomicznie kiedy zobaczył mnie z przyjmującym. Ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy wpuścił nas do mieszkania. Nie mam pojęcia czy my byliśmy spóźnieni, czy to może impreza zaczęła się szybciej, bo z tego co zauważyłam, wszyscy już się świetnie bawili. Kiedy zauważyli mnie w towarzystwie Facundo ich miny można by było porównać do miny  Wojtka. Na prawdę, nie mam pojęcia co w tym takiego szokującego. Napotkałam się z zabójczym spojrzeniem Kamili, co nie wróżyło nic dobrego!
- Dziewczyno, ty przyszłaś z Facundo  - powiedziała z wyrzutem moja przyjaciółka
- No tak.. co w tym takiego dziwnego?
- A co z Maćkiem?!
- Kama już ci mówiłam...mnie i Maćka nigdy nie było i nigdy nie będzie. A o Conte nie masz się co martwić...to tylko kolega.
Poszłam do kuchni zrobić sobie drinka, no niby jeszcze tych 18 lat nie mam ale to tylko parę miesięcy... Po wypiciu trunku na "parkiet" porwał mnie mój towarzysz. Trzeba przyznać, że ruszać to on się umie. Potem już przechodziłam jak to się mówi z rąk do rąk. Winiarski, Kacper, szampon, Wojtek, Uriarte... no długo by wymieniać. W skrócie. zatańczyłam z całą drużyną.. no prawie całą. Z wszystkimi oprócz Maćka. Znalazłam go w kuchni, nic nie mówiąc wyrwałam mu z reki trzymaną przez niego szklankę z piwem i pociągnęłam go na parkiet. Akurat kiedy zaczęliśmy tańczyć z głośników popłynęła wolna piosenka. Atakujący nie wiele myśląc przysunął mnie do siebie. Kołysaliśmy się w rytm piosenki i patrzeliśmy sobie w oczy. W pewnym momencie zauważyłam, że jego twarz niebezpiecznie przybliża się do mojej. Kiedy nasze usta dzieliły milimetry poczułam jak po ręce sączy mi się coś mokrego. Wyrwałam się z objęć Muzaja, żeby zobaczyć co się dzieje. Jak się okazało, Winiar był już tak wstawiony, że potknął się i wylał zawartość swojego kieliszka prosto na moja rękę. "Michale Winiarski. Dzięki za uratowanie dupy!" Zmęczona po wygibasach z tymi wielkoludami usiadłam na kanapę. Mój spokój nie potrwał długo gdyż przysiadła się do mnie Kama.
- No kochanie co to było? - zapytała z tym swoim uśmieszkiem na ustach.
- Ale, że niby co?
- Nie udawaj. Ten twój taniec- wzięła to słowo w tak zwane króliczki - z Muzajem
- Kamila..przestań. Winiar uratował mnie przed błędem wszech czasów. I nie zaczynaj, lepiej chodź się napić. - zarządziłam.  Jak powiedziałam tak zrobiłyśmy. Wypiłyśmy kilka głębszych i dalej wirowałyśmy na parkiecie. Zabawę przerwał Włodarczyk.
- EJ ! Słuchać moczymordy! 5 minut do północy! Zabierać dupy w troki i przed blok!
Wszyscy bez wyjątku posłuchali słów Włodarczyka i zeszli na dół, oczywiście z szampanami w rękach. I odliczanie.
- 10
- 9
- 8
- 7
- 6
Krzyczeliśmy wszyscy jak jacyś nienormalni
- 5
- 4
- 3
- 2
- 1
- SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!
Wszyscy zaczęli skakać, pić i składać sobie życzenia. Nagle poczułam jakiś ciepły oddech na szyi.
- Szczęśliwego Nowego Roku księżniczko - powiedział prawie szeptem głos. Od razu rozpoznałam, że to Muzaj... tylko on mówił do mnie księżniczko. Odwróciłam się do niego i patrząc mu głęboko w oczy
- Szczęśliwego Nowego Roku Maciuś - uśmiechnęłam się lekko i wtuliłam w atakującego.


                                                                           ~*~
Przepraszam !! Wiem zawaliłam z rozdziałem na maxa! Mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie!
Totalny barak czasu, święta, nie wyrabiam.
A tak teraz z całkiem innej beczki... WESOŁYCH ŚWIĄT WAM WSZYSTKIM ŻYCZĘ KOCHANI :** 

3 komentarze:

  1. Czekałam na pocałunek z Muzajem, a tu booom. Winiarskiego to ja jeszcze znajdę i coś mu zrobię za to!
    A tak poważnie, to nie gadaj głupot, bo rozdział jest supeeeer! :D
    Kurde! Maciek to niech się nie boi, bo Julka też coś do niego czuje i niech wyzna jej miłość :D
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział taki sobie, bo te święta tak skróciłam, bo rozdział by wyszedł mega długi...a no ta ich miłość taka pokręcona ;)
      Dzięki za komentarz, pozdrowionka :*

      Usuń
    2. Zapraszam na 10odsłonę: http://walczycomilosc.blogspot.com/ :)

      Usuń