piątek, 27 marca 2015

ROZDZIAŁ 11


"Boję się tylko tego,
że mogę cię stracić"

Z perspektywy Maćka:

Obudziłem się rano, no w sumie nie tak rano, bo gdy spojrzałem na zegarek była godzina 10:12. Jutro już wigilia zapewne mama będzie we mnie wciskać niezliczone ilości jedzenia, bardzo lubiłem spotkania z rodziną, ale przez mój zawód nie mam wielu okazji, żeby się z nimi widywać dla tego tak strasznie lubię święta. Na samą tą myśl uśmiech wcisnął mi się na twarz, ale gdy przypomniałem sobie wczorajszy dzień zniknął tak samo szybko jak się pojawił. Muszę pogadać z Julią i ją przeprosić. Moje zachowanie w stosunku do niej nie było w porządku. To jest moja przyjaciółka
i nie powinienem jej tak traktować. Szybo wziąłem telefon do ręki i naskrobałem wiadomość do dziewczyny o takiej treści:
                          " Masz może dzisiaj chwilę? Chciał
                            bym pogadać... MACIEK"
Na odpowiedź nie musiałem długo czekać.
                          " Dziś o 16:00 w tej kawiarence na
                             rogu. Julia"
Ucieszyłem się, że się zgodziła i poszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Mój pierwszy posiłek składał się z kawy i stosu kanapek. Trzymając parującą ciecz w ręce i spoglądając przez okno na pokryty białym puchem Bełchatów zastanawiałem się czemu tak na prawdę się na nią zdenerwowałem, bo to, że  "przyjaciele sobie mówią sobie takie rzeczy a ja dowiaduję się na końcu" teraz myślę, że  to była tylko głupia wymówka. Przypominał mi się moment kiedy chłopaki pokazali mi ten artykuł, jak w tedy kiedy czytałem te słowa coś złapało mnie za serce. Przemknęło mi przez myśl co by było gdy bym to ja był na miejscu Maliny. W tym momencie dotarła do mnie jedna ważna rzecz, mianowicie taka, że czuję coś do Julki. Nie wiem czy to miłość ale na pewno to nie przyjaźń. Ale przecież nie mogę jej tego powiedzieć. Jeżeli...co ja mówię na pewno! Ona nie czuje tego do mnie i nie dość, że bym się wygłupił to całkowicie zniszczył bym naszą przyjaźń a do tego ona zapewne by mnie wyśmiała.
 A tego na pewno nie chcę. Wolę mieć ją przy sobie i nie ryzykować nisz zniszczyć naszą przyjaźń.
 O ile już jej nie zniszczyłem przez ten mój wybuch. MUZAJ.. JESTEŚ KOMPLETNYM IDIOTĄ!!!

Z perspektywy Julki:

Muszę przyznać, że wczorajsza wigilijka minęła w bardzo miło. Oczywiście pomijając jeden mały szczegół w postaci Muzaja.  Była dopiero 13 a o 16 umówiłam się z Muzajem w "naszej" kawiarence. Chciał pogadać...w raz z tatą od rana siedzieliśmy w kuchni przygotowując  potrawy na wigilię, bo w tym roku zaprosiliśmy wszystkich do naszego nowego domu. Kleiliśmy
 pierogi gdy ojciec się odezwał.
- Julka. Miała byś coś przeciwko gdyby na Wigilię do nas przyszła Marta? - bardzo zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Tato wiesz, że nie mam nic do Marty ale nie uważasz, że to jest za wcześnie? - zapytałam lekką nutką zdenerwowania w głosie. Wigilia to w końcu rodzinne święto a oni nawet nie byli zaręczeni.
- Juliś... kocham Martę i chciał bym ją przedstawić reszcie rodziny.
- No dobrze. Niech przyjdzie - i uśmiechnęłam się lekko. Nie chciałam się kłócić z ojcem więc na odczepnego się zgodziłam i dalej kleiłam te nieszczęsne pierogi. Około godziny 15:00 zaczęłam się szykować do wyjścia z Maćkiem. Bałam się konfrontacji z atakującym i kolejnej kłótni. Punktualnie o 16:00 byłam w umówionym miejscu. Niepewnie weszłam do kawiarni i zobaczyłam, że on siedzi już przy jednym ze stolików. Nie pewnie podeszłam do niego rzucając krótkie cześć i usiadłam na przeciwko atakującego. Między nami panowała niezręczna cisza, którą postanowił przerwać Maciek.
- Julka, posłuchaj. Ja strasznie cię przepraszam za tamto. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Sam też nie byłem lepszy przyprowadzając Domę na wigilijkę. Wiem, że zachowałem się jak gnojek. Przepraszam! Ja już się nie chcę kłócić i chcę, żeby było jak dawniej! - Powiedział Muzaj ze skruchą w głosie i łzami w oczach. Strasznie mnie bolało to co zrobił,  ale nie chciałam z nim tracić kontaktu i z całego serca pragnęłam, żeby było tak jak kiedyś.
- Maciek... Nie ukrywam, że twoje oskarżenia były bezpodstawne i zabolały mnie, ale też chcę żeby było tak jak kiedyś. I do tego na prawdę widzę, że żałujesz więc...
- Nie jesteś już zła? - Przerwał mi atakujący w pół zdania.
- Ja nawet nie byłam zła, ale zawiedziona twoim zachowaniem.
- Przepraszam.
- Wiem, że mówisz to szczerze..więc już okej - opowiedziałam z uśmiechem na ustach
Rozmawialiśmy jeszcze długo na przeróżne tematy oczywiście co chwila zanosząc się śmiechem, opowiedział mi o "groźbie" tamtej dziewczyny i również to, że z jego kostką jest lepiej i za jakieś 2 tygodnie będzie mógł wrócić już do gry. Rozmawiali byśmy dłużej,ale Maciek musiał się zbierać gdyż chłopacy mieli trening a on w tym samym czasie rehabilitacje. Umówiłam się z Kamą. Dziewczyna miała do mnie przyjść o 18:00 więc miałam jeszcze 30 minut. Razem z Muzjem wyszłam z kawiarenki, pożegnaliśmy się i każde poszło w swoją stronę.
*
Siedziałam w swoim pokoju i czekałam na przyjście Kamy, gdyż jak to ona miała w zwyczaju spóźniała się. W końcu usłyszałam dzwonek. Szybko zbiegłam po schodach, otwarłam drzwi i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Kamili. Przywitałam się z nią i razem poszłyśmy do mojego pokoju. Na początku wymieniłyśmy się prezentami gwiazdkowymi. Ja Michalik dałam już
wcześniej skompletowany zestaw a ona mi kolaż naszych wspólnych zdjęć oprawiony w antyramę oraz koszulkę mojego ukochanego zespołu AC/DC. Kama z prezentem trafiła w przysłowiową dziesiątkę.
- Julson? - zaczęła dziewczyna
- hmm?
- Rozmawiałaś dzisiaj z Maćkiem? - spytała
- No.. a czemu pytasz?
- Bo chcę wiedzieć czy się pogodziliście...
- Pogodziliśmy jeśli o to ci chodzi.. dalej się przyjaźnimy - powiedziałam ze schyloną głową i lekką nutką smutku w głosie.
- HEEJ! Julka?! Co jest? Co się stało?
- Nic....po prostu.. Kama.. bo ja go chyba. A z resztą. Nie ważne.
- Ty go chyba kochasz?
Nic nie opowiedziałam tylko skinęłam głową, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
- To wspaniale! No na reszcie! Ale się cieszę!! O matko!!!! Ale czemu ty płaczesz?!
- Bo ty nic nie rozumiesz! My nie możemy być razem. - I rozpłakałam się jeszcze bardziej
- Ale jak to nie możecie? Wytłumacz mi proszę -  i chwyciła mnie za rękę.
- No, bo po pierwsze to że ja do niego coś czuję nie znaczy, że on do mnie też.. a po drugie ja nie chcę. Boję się, że albo ja go zranię albo, że on...no wiesz... nie przejdzie mi to przez gardło. Nie chcę drugi raz tego przeżywać! Rozumiesz? Nie chcę. Nie dam rady kolejny raz. A tak to może jakoś uda mi się odkochać. Na pewno nie z dnia na dzień ale uda. Kama proszę cię... nie mów o tym nikomu. Nawet Kacprowi. Obiecaj!
- Słuchaj Julka to nie jest wyjście. Oboje się męczycie a z Kubą w tedy był wypadek, prawdopodobieństwo że znów się zdarzy i to właśnie jemu jest praktycznie zerowe. ROZUMIESZ?!
- Kamila. Proszę cię.

Z perspektywy Kamili:

- Kamila. Proszę cię. - Popatrzała na mnie tymi smutnymi oczami. No i co ja mogłam. To nie jest sprawiedliwie, że dwójka kochających się ludzi nie może być razem. Jestem, jej przyjaciółką. Mimo wszystko będę po jej stronie.
- Dobrze.. nie powiem, ale ty jeszcze raz to wszystko sobie przemyśl. Tym razem to ja cię proszę. - Julka skinęła tylko głową na znak, że rozumie.
                                                                       ~*~
No to sprawy się pokomplikowały! Uwielbiam takie zwroty akcji ;D Rozdział nie powala długością...ale obiecuje poprawę...

2 komentarze:

  1. Nie liczy się długość, ale jakość :D
    A mi się bardzo rozdział podoba, bo wreszcie Julka z Maćkiem się pogodzili! Chociaz tyle dobrego!
    No i po co Kamila obiecywała! nie może tak! Oni muszą być razem! A Kacper z Kamilą by coś wymyslili, ja to wiem!

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ni cieszę się, że się podoba! Przynajmniej tyle :D
      A no jak to ktoś kiedyś powiedział w życiu łatwo nie ma...Ale kto wie co przyniesie przyszłość ;)
      hah pozdrawiam <3

      Usuń