"To nie tak, żeby brać co dają,
tylko ambitni na podium stają
mierzyć wysoko i wierzyć w to mocno...
nawet jak przegrasz
ZOSTAJE CI GODNOŚĆ"
Kiedy się obudziłam Maćka nie było obok mnie. Przeciągnęłam się i niechętnie zgramoliłam z łóżka, wyszłam z pokoju i udałam się w kierunku kuchni. Nigdy bym się nie spodziewała takiego widoku jaki mnie tam zastał. Mianowicie Maciek w samych bokserkach robiący jajecznice, jednocześnie tańczący do piosenki z radia i śpiewający do łyżki jak by była
mikrofonem. Próbowałam się powstrzymać od śmiechu gdyż chciałam jeszcze chwile pooglądać to jego "Show", ale kiedy Muzaj tanecznym krokiem robił obrót zauważył mnie a ja wybuchłam śmiechem. Maciek podrapał się po głowie i zawstydzony zapytał :
- Długo tak stoisz?
- Wystarczająco długo, żeby zobaczyć twój występ Maciusiu - Powiedziałam śmiejąc się.
- YYY to siadaj ja zaraz nakładam jajecznicę
Maciek był dalej nie co zmieszany. Ale po chwili na szczęście mu przeszło kiedy obiecałam, że nie powiem nikomu o sytuacji z dzisiejszego poranka. W pewnym momencie atakujący wypalił:
- Mam dla ciebie dzisiaj niespodziankę - zamurowało mnie na chwilkę ale zaraz się odezwałam.
- Co? Niespodziankę ? Dla mnie ?
- No przecież mówię...
- Ale jaką ? Z jakiej okazji?
- Bez okazji - puścił mi oczko - dowiesz się jeszcze dzisiaj. Mamy sobotę więc zawiozę cię do domu żeby twój tata się nie martwił i przyjadę po ciebie tak około 16:00. Pasuje?
- Pasuje- uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił mój gest. - A która jest teraz godzina?
- 11:23
- To idź się ubrać i zawieź mnie dobrze ?
Maciek tylko skinął głową, a po 20 minutach jego samochód zaparkował kilka domów dalej niż mój bo przecież "byłam u Kamy" więc dziwne by było gdyby Muzaj mnie odwoził. Pożegnałam się z atakującym i poszłam do domu. Przywitałam się z tatą i chwilkę z nim porozmawiałam. Wypytywał się o mecz, jak go zniosłam i takie tam. Powiedziałam mu, że nie było tak źle i nie musi się o mnie martwić. Bo co mu miałam powiedzieć? Że spotkałam Mateusza? Że z nim rozmawiałam? Jak by się dowiedział pewnie znowu by mi załatwił wizytę u psychologa, bojąc się że znów zamknę się w sobie albo po prostu nawrzeszczał, że mam tego więcej nie robić. Krótkiej wymianie zdań poszłam do swojego pokoju. Do 16:00 miałam mnóstwo czasu więc sprawdziłam Facebooka, ogarnęłam troszkę w pokoju i stwierdziłam, że idę czytać książkę już miałam się za nią "zabierać"gdy nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Kamy. Odebrałam.
- Dziewczyno ty nocowałaś u Muzaja!! Było coś pomiędzy wami? No opowiadaj co się tam zdarzyło!!!
- Może by tak cześć? - zaśmiałam się
- Cześć. A teraz mów. Przespałaś się z nim?!
- COO? Nie! Kama co ci strzeliło do głowy! - powiedziałam zdenerwowana - Po prostu po meczu spotkałam malinę....
- Coo? Kogo spotkałaś? Mów mi tu szybko.
- To daj mi dojść do słowa.
- Dobrze przepraszam już, już mów kochana.
- No to jak czekałam na Maćka pod szatnią usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam
Malinowskiego. Zczęliśmy rozmawiać. Powiedziałam mu dlaczego się przeprowadziłam, pytał się mnie czy jestem z Muzajem ja oczywiście zaprzeczyłam a on zaczął mi prawić morały na temat "otwórz się na miłość" potem wymieniliśmy
się numerami i obiecaliśmy sobie ,że pogadamy kiedyś na spokojnie. Powiem ci Kama, że brakowało mi go. To był mój najlepszy przyjaciel. No ale wracając. Muzaj widział jak wymieniam się numerami z Mateuszem i jak się z nim żegnam. No to stwierdziłam, że to czas aby mu powiedzieć. Pojechaliśmy do niego do mieszkania i opowiedziałam mu tę samą historię co tobie jakiś czas temu. Rozpłakałam się i ze zmęczenia zasnęłam. Cała historia.
- No nie źle. Jak się trzymasz?
- Jest dobrze - uśmiechnęłam się
- Ale tak w woli jasności...nic między wami nie było
- Kamila... ehhhh NIC A NIC.
- No a ja już myślałam, że wy w końcu się zejdziecie - powiedziała smutnym głosem
- O co wam z tym chodzi? Mu się tylko przyjaźnimy.
- Tak i oboje się w tej przyjaźni męczycie.
- Ja się w niczym nie mecze. Muzaja lubię tylko i nic więcej bo ja...- Kama nie dała mi dokończyć
- ...bo ja dalej kocham Kubę. Wiem ale Maćka też kochasz. O Kubie nigdy nie zapomnisz. Ale uwierz mi, że widać to, że ciebie i Muzaja do siebie ciągnie. A ty przemyśl to sobie.
Skończyłyśmy naszą rozmowę i chwilkę jeszcze myślałam nad słowami Kamili. Ona nie wie co ja czuje i nie ma racji. Nie można przecież kochać dwóch osób jednocześnie...To przecież jest niedorzeczne. Po moich rozmyślaniach spojrzałam na zegarek.
Kiedy zobaczyłam która godzina zaczęłam się zbierać. Mianowicie była 15:42 .
Zastanawiałam się co to za niespodzianka, bo nie miałam pojęcia jak się ubrać. W końcu zdecydowałam się na czarne leginsy i kremową tunikę na ramiączkach na to skórzana czarna kurtka i do tego białe trampki do kostek. Zastanawiałam się jeszcze co zrobić z włosami ale w końcu zdecydowałam się je spiąć w niedbałego koczka. Po tym byłam już gotowa do wyjścia. Chwilę po tym dostałam sms od Maćka w którym napisał, że czeka już na mnie pod domem.
Od razu zeszłam na dół i poinformowałam tatę, że wychodzę. Nie obyło się od pytań o której wrócę, z kom idę, gdzie idę i tym podobnych. Trochę nakłamałam tacie ale to takie małe drobne kłamstewka raz na jakiś czas nikomu nie zaszkodzą. Kiedy weszłam do samochodu przywitałam się z Maćkiem i przez chwilkę próbowałam się dowiedzieć gdzie jedziemy i bombardowałam go masą pytań,
ale on tylko się uśmiechał więc od razu zrezygnowałam. Przez całą podróż żadne z nas się więcej nie odezwało. Jedyne dźwięki wydobywały się z radia. Ja co chwila
zerkałam na Maćka a temu uśmiech nie schodził z twarzy. Po 20 Minutach jazdy Muzaj zaparkował pod Halą Energia. Nie ukrywam, że się bardzo zdziwiłam.
- Maciek, co my tu robimy?
- Zaraz się przekonasz - Powiedział cały czas się uśmiechając - chodź, pociągnął mnie za rękę.
Weszliśmy do środka i grzecznie przywitaliśmy się z panem Heniem który był ochroniarzem. Zatrzymaliśmy się pod szatnią aż w końcu Muzaj się odezwał.
- Wejdź do środka i przebierz się. - Nie zdążyłam się nawet zapytać w co się mam przebrać bo atakujący zniknął mi z oczu
za drzwiami hali. Weszłam do szatni tak jak nakazał i zobaczyłam, że na ławce leży torba. Podeszłam i otworzyłam ja a moim oczom ukazał się strój do siatkówki a mianowicie koszulka, spodenki, nakolanniki, i asics'y. Najdziwniejsze było to, że Muzaj trafił w mój rozmiar. Chwilę się jeszcze zastanawiałam dla czego on to robi. W sumie chciałam wyjść i zagrać,poczuć się tak jak kiedyś, ale jednak to chyba było coś co mi na to po prostu nie pozwalało. Po krótkiej walce z myślami postanowiłam jednak spróbować. Przebrałam się w strój, wyszłam z szatni i udałam się w kierunku sali. Kiedy weszłam Maciek się rozciągał.
- Coś cię księżniczko długo nie było - zaśmiał się
- Muzaj co ty kombinujesz? - zapytałam
- Jaaa? Nic a nic. Tylko trening. Po tym co usłyszałem chciałem ci zrobić niespodziankę, dużo przeszłaś a z tego co zauważyłem siatkówka była i nadal jest dla ciebie ważna więc pomyślałem, że chciałabyś może znowu poczuć jak to jest być na boisku.
- Nie wiem co powiedzieć. Maciek dziękuję ci. Jesteś wspaniałym przyjacielem. - I zawiesiłam się na szyi atakującego.
- Hahah dobra dobra - powiedział Maciek - ciekawe czy będziesz tak dziękować po treningu.
I z Muzajem zabraliśmy się do robienia rozgrzewki. Nie powiem byłam cholernie zmęczona ale szczęśliwa. Potem chwila na rozciągnięcie się a następnie zabraliśmy piłki. Myślałam, że na początku piłki będą mi uciekać i odbicia będą nieczyste, po prostu ,że zapomniałam jak się gra ale myliłam się. Takich rzeczy się nie zapomina, po chwili nawet zaczęłam plasować piłki Muzajowi a on mi. No i przyszedł czas na atak a potem zagrywkę. Z atakiem nie było tak źle
po kilku próbach udało mi się wić kilka na pradę niezłych "gwoździ", mimo że byłam przyjmującą atak miałam całkiem dobry...no i zagrywka. Poszłam za linię 9 metra a Muzaj ustawił się do przyjęcia. Nigdy nie serwowałam flotem i teraz też tak nie było. Podrzuciłam piłkę wyskoczyłam i posłałam bardzo mocny serw w kierunku atakującego, którego ten nie przyjął. Stał wryty patrząc na mnie a ja się tylko uśmiechnęłam i zaserwowałam jeszcze raz tym razem Maciek "przyjął"
piłkę w trybuny. Po kilku próbach w końcu mu się udało poprawnie przyjąć. Ja po tym naszym treningu wysiadałam. Poszłam po butelkę wody i siadłam na parkiecie a koło mnie pojawił się Muzaj.
- Dziewczyno ty grasz lepiej niż nie jeden facet. Serwy masz zabójcze a ataki wcale nie gorsze.
- EEE tam... to nic takiego. - powiedziałam nieco speszona.
- hahaha dobre bardzo ... nic takiego? Nie umiałem tego przyjąć. Powiem tyle, szkoda, że zmarnował się taki talent.
- Może jeszcze nic straconego - powiedziałam śmiejąc się. - Dora teraz idziemy się przebrać a potem pójdźmy
do Mc w nagrodę na McFlurry? Co ty na to?
- Jestem za - powiedział Maciek śmiejąc się i zaczął mnie łaskotać
- Maciek hahahaha ja..już...nie umiem... oddychać..pójść - I nagle w trym momęcie drzwi do sali otwarły się Maciek przestał mnie łaskotać ale dalej na mnie siedział a w drzwiach pojawił się pan Henio. Lekko zmieszany zaczął się tłumaczyć
- Ja przepraszam ale..usłyszałem jakieś piski i chciałem zobaczyć co się dzieje. - I wyszedł a my zaczęliśmy się śmiać.
- To lepiej chodźmy się przebrać zajedźmy na te lody - powiedział Maciek ja tylko skinęłam głową na znak zgody i poszliśmy się przebrać. Po 20 minutach byliśmy już przebrani więc ruszyliśmy w kierunku McDonalda, kiedy byliśmy już tam kupiliśmy lody ja wzięłam standardowo McFlurra z KitKat'em i polewą czekoladową a atakujący z polewą karmelową oraz lionem, ze smakołykami wróciliśmy pod Energię gdyż Maciek tak zaparkował auto. Cały czas z atakującym rozmawialiśmy. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby pomiędzy nami panowała niezręczna cisza. W pewnym momęcie zadzwonił mój telefon, przeprosiłam Muzaja i odebrałam.
- Cześć kochana - odezwał się głos który od razu dopasowałam do Kamili
- No cześć
- Co robisz?
- Wracamy z Maćkiem z lodów i z treningu
- Z treningu? Musisz mi wszystko opowiedzieć a troszkę już się tego nazbierało, ale nie po to teraz dzwonie. Nawet dobrze się składa, że jesteście razem bo moi rodzice pojechali
gdzieś do opery nawiasem mówiąc straszne nuuudyy. No i mam wolną chatę więc pomyślałam, że może byście z Maćkiem przyszli bo my siedzimy tak z Kacprem i pomyśleliśmy, że fanie było by się spotkać.
- Zapytam tylko Muzaja i napiszę ci sms
- Okej to czekam
Po rozłączeniu się z Kamą przekazałam atakującemu słowa Kamili, a ten przystał na jej propozycje więc napisałam przyjaciółce sms, że za 20 minut będziemy u niej. Jak powiedziałam tak było po 20 minutach siedzieliśmy już u Kamy na kanapie śmiejąc się i rozmawiając i pijąc gorącą czekoladę, która była specjalnością mojej przyjaciółki. W pewnym momęcie dziewczyna wpadła na pomysł.
- Słuchajcie może zrobimy konkurs karaoke? Mam mikrofony i kilka płyt więc czemu nie? - Powiedziała dziewczyna
- Ja jestem za - powiedziałam - Jest tu osoba która zapewne chciała by się podzielić swoim talentem i może nawet nam
coś zatańczy - powiedziałam patrząc na Muzaja.
- Księżniczko... nie przeginaj - powiedział Maciek próbując zabrzmieć groźnie.
- Oj Maciuś... nie denerwuj się... kociaku, złość piękności szkodzi - powiedziałam ironicznie i z atakującym zaczęliśmy
się śmiać.
- Chwila, chwila bo ja chyba nie jestem w temacie - powiedziała Kama - kociaku? księżniczko? Czy my z Kacprem czegoś
nie wiemy - i karcąco pytającym spojrzeniem zmierzyła mnie i Maćka
- Cooooo? Nie Kama ty znowu swoje - powiedziałam - ehhh ty już nie zmądrzejesz - powiedziałam do przyjaciółki. Więcej już nie wracaliśmy do tematu "Julia + Maciek".
Wieczór minął nam bardzo przyjemnie. Konkurs karaoke oczywiście wygrałam ja z Kamą ale chłopcy nie umieją przegrywać więc przez chwilę jak to stwierdzili "zarzucają fochem z przytupem i takim forever" ale długo tak nie wytrzymali. Potem jeszcze przez około godzinę zajmowaliśmy kanapę u Kamili śmialiśmy się oraz rozmawialiśmy.. w Końcu stwierdziłam, że muszę wracać do domu a atakujący zaoferował się, że mnie podwiezie Kacper też stwierdził, że musi się
zbierać, więc pożegnaliśmy się z obojgiem i ruszyliśmy w drogę do mojego domu.
Znów przez całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się na przemian, gdy podjechaliśmy
pod mój dom pożegnałam się z Muzajem buziakiem w policzek i jeszcze raz podziękowałam mu za dzisiejszy dzień. Wysiadłam z auta i skierowałam się w stronę domu a ten w tym czasie odjechał z piskiem opon.
~*~
Cześć wszystkim! :) Zdecydowałam się na połączenie ze sobą 2 rozdziałów ze względu na to, że w przyszłym tygodniu będę miała za przeproszeniem urwanie dupy i niestety najprawdopodobniej nie wyrobię się z rozdziałem
A co do tego epizodu? Co myślicie?
sobota, 28 lutego 2015
poniedziałek, 23 lutego 2015
ROZDZIAŁ 6
"Możesz zamknąć oczy na rzeczy,
których nie chcesz widzieć, ale nie
możesz zamknąć serca na rzeczy,
których nie chcesz czuć."
~ 3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ~
Przez te 3 miesiące w moim życiu trochę się pozmieniało. Kamila i Kacper, tak Kacper Piechocki zostali parą, co było do przewidzenia. Ja zaprzyjaźniłam się z Maćkiem i pogodziłam się z ojcem, a nawet w niewielkim stopniu polubiłam jego dziewczynę Martę. Nie można powiedzieć, że ją uwielbiam, ale przynajmniej toleruję, nie skaczemy sobie przysłowowo do gardeł i się o nią z tatą nie kłócimy. Co jakiś czas chodzę na treningi skrzatów, a trener Falasca zdążył mnie zapamiętać i czasem pozwala mi posędziować chłopakom jak grają między sobą.
W jednej kwestji nic się nie zmieniło. Wszyscy ze mnie i Muzaja robią parę, począwszy od Kamy i Kacpra poprzez zawodników skry a nawet TRENERA.
W każdym razie my z Maćkiem nic sobie z tego nie robiliśmy, jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi i to się raczej nie zmieni. Dzisiaj Skrzaty grają mecz z Jastrzębskim Węglem. Bardzo nie chciałam iść wiedząc, że większość zawodników tamtej drużyny mnie zna. Mimo, iż Maciek jest moim przyjacielem nigdy nie opowiadałam mu o Kubie i o tym dla czego się przeprowadziłam. Atakujący pytał mnie o to ale nie chciałam mu powiedzieć mimo to nie miał mi tego za złe powiedział, że jeśli będę gotowa to powiem. No i Muzaj nie znając sytuacji załatwił mi i Kamie bilet,
ja starałam się jakoś z tego wykręcić ale on był nie ugięty a ja nie chciałam mu sprawić przykrości, więc z Kamą wybrałyśmy się na ten mecz. Dziewczyna bardzo mnie wspierała w tym wszystkim. Stałyśmy z Kamą pod halą Energia gdy ta się zapytała
- Chesz tam iść?
- Kamila... nawet nie masz pojęcia jak bardzo nie chcę. - powiedziałam z drżącym głosem.
- Wiesz, że nie musisz tego robić?
- Właśnie kochana chodzi o to, że muszę. Obiecałąm Maćkowi i nie chcę go zawieść, między innymi dla tego, że dzisiaj ma podobno zagrać w wyjściowej szóstce.
- Julka jak tylko zechcesz wyjść, wyjdziemy. - Odparła dziewczyna z lekkim uśmiechem a ja odpowiedziałam tym samym.
Kiedy weszłyśmy na halę odnalazłyśmy swoje miejsca i po chwili zaczął się mecz. Starałam się jakoś wmieszać w tłum
i zostać niezauważona. Skra wygrała z Jastrzębiem 3:2 ale
statułetkę MVP dostał atakujący Jastrzębskiego Węgla Mateusz Malinowski z którym swego czasu się przyjaźniłam. Po meczu poszłam pod barjerki aby pogratulować Muzajowi udanego występu. Bałam się, że ktoś mnie zobaczy ale tam było tyle dziewczyn, że to można by porównać do szukania igły w stogu siana.
- No cześć Maciuś gratulacje ! - powiedziałam i zawiesiłam się na szyi siatkarza.
- A dziękuję - odpowiedział z uśmiechem i odstawił mnie na ziemię - Poczekasz na mnie koło szatni? Odwiozę cię do domu.
- Bardzo chętnie, ale przyszłam z Kamą.
- Wiesz ja sądzę, że ją już ma kto odwieść - i pokazał palcem na Kamile całującą się z Kacprem.
- No to chyba nawet nie masz wyjścia i musisz mnie mój drogi odwieść.
- Szofer Maciej do usług - po wypowiedzeniu przez atakującego tego zdania oboje wybuchliśmy śmiechem. Z Muzajem podążyliśmy do oddzielnego skrzydła hali w którym są szatnie. Jednak nie wiedziałam, że po tej samej stronie hali mają przebieralnie zawodnicy jastrzębskiego. Maciek wszedł do jednej z szatni a ja czekałam na korytarzu. Oparłam się plecami o ścianę, wyciągnęłam telefon i zaczęłam się nim bawić, aż z transu wyrwał mnie znajomy męski głos.
- Julka? - zapytał niepewnie. Gdy spojrzałam w stronę skąd dobiegał ten głos ujrzałam jego.
- Mateusz... - powiedziałam
- Boże Julka - pobiegł i mnie przytulił.- Co ty tu robisz?
- Mieszkam - uśmiechnęłam się nie śmiało.
- Zniknęłaś tak nagle po tym wszystkim...- posmutniał
- Tata dostał propozycję pracy, a że sytuacja była taka a nie inna to przyjął ją i się tu przeprowadziliśmy.
- Tak mi się wydawało, że cię widziałem jak tulisz się z Maćkiem ale nie byłęm do końca pewnien.
- Julka, ty z nim jesteś? - zapytał nie pewnie
- Nie, Muzaj to tylko mój przyjaciel.
- Ale wiesz, że możesz żyć dalej. On by tego chciał... Nie bój się miłości.
- Malina nie boję się ale Maciek to tylko przyjaciel a ja dalej kocham Kubę.
- Ej spokojnie ja tylko mówię.
- Wiem przepraszam poniosło mnie. A jak się trzyma Majka (moja przyjaciółka z Jastrzębia)
- Ciężko jej było po twoim wyjeździe zwłaszcza, że nie mieliśmy pojęcia gdzie jesteś, ale jest już lepiej.
Słuchaj, teraz ja muszę już iść ale podaj mi swój nr telefonu to się kiedyś z gadamy bo zmieniłaś a nowego nie mam. Wymieniliśmy się z Maliną numerami i pożegnaliśmy się. Kiedy się odwróciłam w drugą stronę ujrzałam zmieszanego Maćka.
- Długo tu stoisz? - Zapytałam lekko poddenerwowana.
- W sumie to nie. Widziałem tylko jak się wymieniacie numerami i żegnacie. To wyglądało jak spotkanie przyjaciół (wziął ten wyraz w przysłowiowe króliczki) po latach.
- Ehh. Wiedziałam, że bez tej rozmowy się nie obejdzie.
Uzgodniliśmy z Maćkiem, że pojedziemy do niego i mu to wyjaśnię. Napisałam tylko sms do taty żeby na mnie nie czekał i się nie martwił bo wrócę późno.
Kiedy dojechaliśmy do mieszkania atakującego, ten zrobił nam gorącą czekoladę i usiedliśmy na kanapie w salonie. Chwile siedzieliśmy w ciszy, którą przerwał atakujący.
- Więc mów - Jego głos był oschły ale i pełen zmieszania.
- No dobrze. Tylko mi nie przerywaj i wysłuchaj do końca, nie jest to dla mnie łatwe.
Opowiedziałam mu tą samą historię co kilka miesięcy wcześniej opowiadałam Kamili.
-(...) i kiedy tata dostał propozycje pracy tutaj, przyjął ją i oto jestem- Mówiłam cały czas szlochając.
Kiedy skończyłam chłopak po prostu mnie przytulił. - Cicho ...nie płacz...będzie dobrze - mówił. Zmęczona płaczem nawet nie wiem kiedy usnęłam. Śniło mi się, że stoję na jakiejś polanie. Po mojej prawej stoi Kuba a po lewej Maciek. Nie wiem co dokładnie się działo ale chyba musiałam wybierać. Kiedy już myślałam, że wiem którego chcę wybrać zaczęłam iść w jego stronę ale on się oddalał, zaczęłam biec ale czym szybciej się poruszałam tym szybciej on się oddalał. Nagle ziemia pod moimi stopami rozstąpiłą się a ja zaczęłam spadać w przepaść, ciemną otchłań.
Obudziłam się z krzykiem. Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam jak drzwi pokoju się otwierają i wbiega Muzaj w samych bokserkach.
- Co ja tu robię? - zapytałam wystraszona.
-Zasnęłaś i nie chciałem cię budzić więc napisałem do Kamili, żeby zawiadomiła twojego ojca, że śpisz u niej i rano wrócisz.
- Aha.. dziękuję
- A czemu krzyczałaś? Coś się stało ?
- Miałam koszmar ale nie chcę o tym rozmawiać... Maciek ja nie chcę spać sama... boję się.
- Okej położę się tu na ziemi.
- Ale się nie wyśpisz i będziesz połamany a jutro masz trening.
- Spokojnie jak raz się prześpię na podłodze to nic mi się nie stanie.
- Nie wydurniaj się nie będziesz się męczyć na podłodze. Łóżko jest duże ty będziesz na jednym końcu a ja na drugim. - powiedziałam niepewnie
- No skoro chcesz - W tedy atakujący niepewnie wszedł na łóżko i przykrył nas oboje kołdrą. Leżeliśmy na dwóch brzegach łóżka kiedy poczułam, że ktoś przytula się do moich pleców. Odwróciłam się i mimo ciemności panującej w pomieszczeniu, zobaczyłam jego czekoladowe tęczówki. Uśmiechnęłam sie nikle i wtuliłam w jego tors. Czułam się bezpieczna. Nie minęło 10 minut a oboje oddaliśmy się Morfeuszowi, przynajmniej wydawało mi się, że oboje...
~*~
Spodziewaliście się tego? Jak się podoba? Liczę na szczerość w komentarzach a następny już niebawem.
P.S Jeśli będą jakieś błęd to przepraszam.. za dużo wszystkiego i już po prostu nie wyrabiam :(
poniedziałek, 16 lutego 2015
ROZDZIAŁ 5
"(...) znowu udało się nie zwariować,
znowu udało się przetrzymać to wszystko
i wydobyć się na powierzchnię, ale prawie
wszystkie się straciło na to siły i teraz
się nie miało ich. Więc się zbierało"
~Edward Stachura
~ tydzień później ~
Dalej nie dogadywałam się z ojcem. Gdy on przychodził ja wychodziłam i na odwrót. Nie raz starał się nawiązać jakąś rozmowę ale umiejętnie go spławiałam, nie miałam ochoty wysłuchiwać jego żałosnych tłumaczeń. Przez cały ten czas Kamila mnie
wspierała i starała rozweselić, zająć mi umiejętnie czas. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Zanamy się krótko ale bardzo dobrze dogadujemy i cieszę się, że ją spotkałam. Z kolanem było już coraz lepiej więc obeszło się bez wizyty u lekarza, do którego i tak nie miałam zamiaru iść, a Muzajem dalej utrzymywałam kontakt, można powiedzieć, że nadajemy na tych samych falach. Czułam, że to może być początek pięknej przyjaźni.
Kiedy robiłam sobie śniadanie przyszedł mi sms. Kiedy zobaczyłam kto jest nadawcą uśmiech automatycznie wkradł mi się na twarz.
"Cześć :) Mam nadzieję, że
jeszcze nie masz mnie dość bo
jeśli chcesz to zapraszam cię dzisiaj
na nasz trening. Mogła byś zabrać Kamilę
MACIEK"
Zastanawiałam się co mu napisać, ale w końcu stwierdziłam, że Kama też została zaproszona więc muszę się jej zapytać co ona myśli, chociaż i tak byłam pewna, że zaraz zacznie piszczeć i opowiadać że zaraz spotka swoich idoli. W końcu siatkówka to jej bajka.
"Cześć! Nie jeszcze nie mam cię dosyć
:D pogadam z Kamilą i dam ci wcześniej
znać. A właśnie na którą jest ten trening?"
" hahah to dobrze ;3 trening jest na 17:30
mam nadzieję, że się widzimy.
" Możliwe:>"
Na tym skończyliśmy naszą rozmowę. Postanowiłam zadzwonić do Kamy gdyż była sobota i nie idziemy do szkoły.
Pierwszy sygnał...drugi...trzeci
- Halo
- Cześć Kamila
- No cześć
- Posłuchaj jest sprawa.
- No mów!
- Spokojnie nie gorączkuj się. Maciek nas zaprosił na trening skry i chciałam się dowiedzieć czy idzie...-Nie mogłam
dokończyć bo po drugiej stronie było słychać okrzyki radości - Kama uspokój się bo ogłuchnę!
- Wybacz kochana. Ale zaraz poznam całą Skrę!!! AAAAAAAAAA!!! Czekaj...Maciek? Maciek Muzaj? Widzę, że szykuję się nam tu jakaś bliższa znajomość.
- Nic się nie szykuje - powiedziałam lekko podirytowana - trening jest na 17:30 więc o 17:00 na przystanku.
- No i tak ci nie wierzę.
- To uwierz, już ci kiedyś mówiłam, że nie mam ochoty na żadne bliższe znajomości z żadnym sportowcem a tym bardziej siatkarzem.
- Serce nie sługa i "Miłość ci wszystko wybaaaaczyyy" - zaczęła śpiewać Kamila. Kiedy usłyszałam jak stara się naśladować piosenkarkę wybuchałam śmiechem.
- hahahahahahahahahahahaha przestań!
- Ej.. to nie było miłe.. ja pięknie śpiewam. - oburzyła się Michalik
- Taaaak jasne - powiedziałam przez śmiech - dobra Kama widzimy się na przystanku o 17:00
- No dobra.. co nie znaczy, że wcale nie czuję się urażona..
I rozłączyła się. Przez cały dzień nie umiałam sobie znaleźć miejsca i z brakiem czegokolwiek do roboty. Z nudów zaczęłam czytać jakąś książkę ale od razu ją odłożyłam bo nie mogłam
się skupić, w telewizji też nic ciekawego nie było. Już doszło do tego, że z własnej woli zaczęłam sprzątać. Umyłam okna, posprzątałam w pokoju, łazience, salonie i kuchni. Kiedy skończyłam na zegarze wybiła godzina 16:40. Od razu pobiegłam do łazienki poprawiłam trochę makijaż a włosy spięłam w koczka. Efekt był niezły. Po kilkunastu minutach już byłam na przystanku i czekałam na przyjaciółkę. Po chwili zobaczyłam jak dziewczyna biegnie
w moją stronę. Przywitałyśmy się i razem czekałyśmy na autobus. Oczywiście zapomniałam wysłać Muzajowi wcześniej sms'a ale lepiej późno niż wcale. Wyjęłam komórkę...
"Przepraszam ,że dopiero teraz ale
kompletnie zapomniałam.Z Kamą czekamy
właśnie na przystanku więc za chwilę się
widzimy :)"
"Nie szkodzi, lepiej później niż wcale;)
wejdźcie głównym wejściem powiem ochroniarzowi,
żeby was wpuścił. DO ZOBACZENIA"
Po przeczytaniu wiadomości od Muzaja przyjechał nasz autobus. Oczywiście Kamila przez całą drogę starała się mi wmówić, że z Maćkiem do siebie pasujemy i że to się tylko tak niewinnie zapowiada a ja już po prostu nie umiałam jej słuchać! Gdy autobus zatrzymał się dziękowałam Bogu, iż będę mogła przestać słuchać wywodów mojej wspaniałej przyjaciółki. Wyszłyśmy z pojazdu i skierowałyśmy się w stronę hali. Ochroniarz nas bez problemu przepuścił. Gdy weszłyśmy na salę
Muzaj od razu nas zauważył i przyszedł się przywitać
- Witam piękne panie - i ukłonił się teatralnie
- Dzień dobry milordzie - odparła Kamila
- Witamy pana - powiedziałam
- Piękny dzisiaj dzień - odparła Maciek i popatrzał na nas i cała nasza trójka wybuchła śmiechem.
-Chodźcie przedstawię was.
- No Kama to tylko na to czeka - zaśmiałam się a twarz dziewczyny przybrała lekko czerwonawy kolor. A gdyby wzrok mógł zabijać już leżałabym na podłodze.
Cała drużyna ustawiła się w kolejce i każdy zaczął się przedstawiać z imienia, nazwiska( mimo to i tak wiedziałyśmy z kim mamy przyjemność.Znałyśmy ich bardzo dobrze.) każdy dodał jakiś krótki opis siebie. Niektóre były bardzo kreatywne i reagowałyśmy na nie zanosząc się śmiechem. Kamila była wniebowzięta, w sumie to się jej nie dziwię właśnie poznała swoich idoli. Kiedy już przywitałyśmy się ze wszystkimi, poszłyśmy usiąść na trybuny. Po drodze słyszałam komentarze chłopaków kierowane w stronę młodego atakującego typu "Wow
jakie fajne dziewczyny" albo "długo już jesteście parą?", "Która to twoja dziewczyna?". Mariusz chyba stwierdził, że zna odpowiedzi na te pytania i zaczął mówić za Muzaja.
-Chłopaki wy ślepi jesteście? Nie widzicie jak nasz Maciuś na Julkę patrzy? W sumie to ze wzajemnością.
Więc albo są parą albo JESZCZE nie.. Ja udawałam, że nie słyszę tych wywodów a Maciek po tych słowach zarumienił się trochę ale po chwili wszystkie rozmowy ucichły, bo na sale wszedł trener i chłopaki wrócili do treningu. Mój wzrok padał cały czas nie wiedzieć czemu na atakującego.
Kilka razy przyłapał mnie jak się na niego patrzałam ale nie przejmowałam się tym tylko uśmiechałam w tym momencie, a on odpowiadał tym samym. Oglądając trening chłopaków zdałam sobie sprawę jak bardzo mi brakuje siatkówki. Po skończonych zajęciach podeszłam do Maćka a Kamę zaczął bajerować Kacper Piechocki. Muzaj stwierdził, że nie będziemy się tłuc autobusem i on nas odwiezie tylko mamy na niego poczekać. Jak to z nim nie ma nic do gadania. Chłopak uwinął się szybko. Cała droga minęłam naszej trójce na śmianiu się i żartowaniu. Najpierw Maciek odwiózł Kamilę, a potem mnie. Z grzeczności gdy dojechaliśmy pod mój dom zaprosiłam chłopaka na herbatę mając cichą nadzieję,
że się nie zgodzi,(bałam się spędzać z nim czas sam na sam i sama nie wiedziałam dlaczego) na szczęście moje prośby zostały wysłuchane. Muzaj stwierdził ,że już jest późno a on ma jeszcze
parę rzeczy do zrobienia. Pożegnałam się z atakującym i poszłam do domu. Na szczęście ojca jeszcze nie było.- Pewnie siedzi z tą swoją Martusią (bo tak miała naimię blond "piękność")- pomyślałam.
Niewiele myśląc zrobiłam sobie kolacje i poszłam się umyć. Kiedy wyszłam z łazienki usiadłam na łóżku włączyłam komputer i weszłam na Facebooka. Na moim profilu pojawiła się masa zaproszeń do znajomych. Jak się okazało od siatkarzy.
Posiedziałam jeszcze chwile na fejsie, posprawdzałam tablice i wyłączyłam laptopa. Była godzina 22:00 więc stwierdziłam ,że położę się już spać. W pewnym momencie na mój telefon przyszedł sms, jak się okazało od Muzaja.
"Mam nadzieję ,że cię nie obudziłem.
Chciałem życzyć tylko kolorowych snów."
"Nie nie obudziłeś :) też ci życzę kolorowych
snów. Dobranoc"
Położyłam głowę na poduszkę, Nie minęło 5 minut a ja odpłynęłam.
~*~
Cześć wam :) Mam nadzieję ,że się podoba jeśli macie jakieś uwagi do stylu pisania czy cokolwiek innego NIEZWŁOCZNIE ZGŁASZAĆ W KOMENTARZACH! postaram się poprawić :>
poniedziałek, 9 lutego 2015
Rozdział 4
"Żadne wydarzenie nie jest tak
złe jak lęk, który je poprzedza"
Mój budzik zadzwonił o 6:00 niechętnie zwlekłam się z łóżka i udałam się do łazienki. Niestety ból w kolanie nadal mi towarzyszył, już nie tak intensywnie ale na tyle, aby utrudnić mi chodzenie.
Wzięłam zimny prysznic i ubrałam się. Zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół.
Jak zwykle ojca już nie było w domu. Mimo, że bardzo kocham swojego tatę i wiem, że ona chce dla mnie jak najlepiej ale czasem mi go strasznie brakuje. Przeprowadzka i to wszystko co się działo miały tylko jeden plus. Tata się mną bardziej interesował i spędzaliśmy więcej czasu razem. Po takich o to przemyśleniach poszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. O 7:20 poszłam do swojego pokoju aby jeszcze się spakować do szkoły i gotowa mogłam już wychodzić z domu. Na autobus zdążyłam w ostatniej chwili. Kiedy wyszłam z pojazdu udałam się w kierunku szkoły. Gdy doszłam na miejsce przed gmachem budynku zauważyłam Kamilę, kiedy i ta mnie
dostrzegła zaczęła do mnie biec i krzyczeć jakieś pojedyncze słowa...
- Wiedziałam, że tak będzie. Co ty mojej wiadomości nie dostałaś czy jak?! - Zaczęła nieco zbulwersowana dziewczyna.
- O czym ty mówisz? Jakiej wiadomości? A wiesz..możliwe, że pomyliłam twój numer jak go wpisywałam..
- Ludzie trzymajcie mnie bo ja z tym człowiekiem dłużej nie wytrzymam. No więc tak. Rano wysłałam ci wiadomość.
- Jaką wiadomość? Kama zlituj się i powiedz mi w końcu o co chodzi.
- EHHH... Mimo iż jest początek roku szkolnego nauczyciele mają stawić się na jakieś szkolenia i do szkoły mamy
dopiero na 10:25 a kończymy o 13:10.
- To zarąbiście. Tylko nie wiem w czym tkwi problem...
- A no w tym moja droga, że przeczuwałam iż zignorujesz moją wiadomość - i wytarła aktorsko wyimaginowaną łzę
- więc poświęciłam się i przyszłam tutaj na 8:00 zamiast sobie jeszcze pospać - to powiedziała już bardziej
zdenerwowana.
- O jejku. Dziękuję, że się dla mnie poświęciłaś. To wiele dla mnie znaczy - powiedziałam ironicznie a po chwili
ciszy obie wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem. - No to w zamian za poświęcenie zapraszam cię na poranną kawę. Co ty na to?
- No ja bardzo chętnie.
Kamila zaprowadziła nas do kawiarni trochę chciało mi się śmiać gdyż była to ta sama w której umówiłam się dzisiaj z Maćkiem. Na razie postanowiłam, że nie powiem nikomu o moim dzisiejszym spotkaniu z atakującym. Nie chcę aby Kamila potem zaczęła nas na siłę swatać czy nie wiadomo co jej do tego pustego łba strzeli. Tak jak obiecałam postawiłam dziewczynie kawę. Oczywiście rozmowom i śmiechom nie było końca, około 9:50 zaczęłyśmy się zbierać do szkoły.
Akurat te lekcje które miałyśmy były bardzo luźne więc (nawet zdziwi mnie to co powiem) szłam do szkoły z chęcią. Na tych trzech godzinach mieliśmy tylko Wf, informatykę i biologię. Bałam się tylko 1 rzeczy, wf. Z moim kolanem od wczoraj polepszyło się nie znacznie, a że lubię wf nie mogę go sobie tak odpuścić. Już i tak bardzo brakuje mi siatkówki ale nie chcę do tego wracać. Oczywiście Kama próbowała mnie namówić abym darowała sobie ten jestem wf no ale na marne.
Przed lekcją zażyłam środki przeciw bólowe i byłam gotowa. Szybko jednak pożałowałam swojej decyzji. W trakcie rozgrzewki (nie wiem jak to opisać) coś strzeliło mi w kolanie.
Nie potrafiłam na nie stanąć. Usiadłam na ławkę i resztę lekcji przesiedziałam Reszta dnia w szkole
minęła nam szybko. Po lekcjach pożegnałam się z Kamą i udałam się do domciu. Zrobiłam obiad który składał się z ziemniaków, sałatki oraz kotletów schabowych i poszłam przygotować się do spotkania z Muzajem. Kiedy na zegarze wybiła godzina 16:20 zamówiłam taksówkę. Po niecałych piętnastu minutach byłam już w drodze do kawiarni. Jak dojechałam na miejsce zapłaciłam kierowcy i weszłam do kawiarni, on już tam czekał. Nieśmiało podeszłam do niego. Kiedy ten mnie zauważył od razu wstał i się ze mną przywitał.
- Cześć - odezwał się pierwszy.
- No cześć.
- Więc jak na co pani ma ochotę..?
- Hmm... na mrożoną kawę i tiramisu.
- To poczekaj ja zamówię - atakujący zawołał kelnerkę i złożył zamówienie
- Może opowiesz mi coś o sobie? - wypalił chłopak.
- Co tu dużo mówić. Chodzę do 2 liceum na profil bio-chem, kiedyś grałam w siatkówkę ale to stare czasy. Przeprowadziłam się tu z Jastrzębia. No i w sumie to tyle. Moje życie nie jest za ciekawe.
- A dlaczego się przeprowadziłaś ? - w tym momencie w moich oczach po raz pierwszy dzisiaj pojawiły się łzy. Szybko się ogarnęłam więc Maciek raczej nie zauważył.
- To długa historia. Może kiedyś ci opowiem. - Chłopak chyba widział, że nie chcę dalej ciągnąć tego tematu więc odpuścił.
Resztę czasu spędziliśmy na rozmowie, wygłupianiu się i śmianiu. Czułam się bardzo swobodnie przy Maćku. Po skonsumowaniu naszych zamówień postanowiliśmy to wszystko przypieczętować lodami. Bardzo dobrze mi się rozmawiało z Muzajem. Praktycznie cały czas ktoś coś mówił i nie było głuchej ciszy której nie powiem, obawiałam się na początku. Czas bardzo szybko zleciał, ani się obejrzeć już byłam spóźniona na autobus. Na szczęście Maciek okazał się tak
miły i odwiózł mnie do domu. Gdy dojechaliśmy pod mój dom pożegnałam się z atakującym wysiadłam z auta i podążałam w kierunku mieszkania. Ale kiedy weszłam nie chciałam wierzyć w to co zobaczyłam. A mianowicie mój ojciec obściskiwał się na kanapie z jakąś tlenioną blondyną. Kiedy i ten mnie zobaczył od razu oderwał się od blondi i starał się jeszcze
tłumaczyć. Ja nie wiele w tedy myśląc wykrzyczałam mu ,że "takiego chama nigdy nie widziałam i tak na prawdę nigdy nie kochał mamy, a jej śmierć była dla niego jak zielone światło" i od razu pobiegłam na górę. Zamknęłam się w pokoju i siedziałam na łóżku. Nie płakałam po prostu zabrakło mi łez. Myślałam tyko nad tym dlaczego moje życie jest pełne ciernienia, śmierci, bólu, i czym tak na prawdę sobie tym zasłużyłam. Nigdy nie życzyłam nikomu źle, starałam się pomagać innym, nie sprawiałam też problemów w domu. Więc do cholery.. czemu ja?! To nie jest fer, życie nie jest fer. Do okoła tracę tych których kocham. Za sobą zostawiam co chwila stare życie, żeby rozpocząć nowe.
To tak zwane błędne koło. Czy koło kiedykolwiek się zerwie? a ja będę mogła już żyć spokojnie?. Nie wiadomo. Pozostaje tylko nadzieja na nowe jutro. Lepsze jutro. Wykończona zasnęłam.
~*~
No i mamy kolejny rozdział. Julka dużo przeżyła i widać to na 1 rzut oka.
Czy ktoś pomoże jej się z tym wszystkim uporać? Znajdzie innych przyjaciół niż Kamila? Pogodzi się z ojcem? Obstawiajcie a wszystkiego dowiecie się w następnych rozdziałach. :)
środa, 4 lutego 2015
ROZDZIAŁ 3
"Jeżeli z czymś się borykasz, rozejrzyj się do okoła,
a zobaczysz, że wszyscy ludzie z czymś się borykają
i że dla nich jest to równie trudne jak dla ciebie"
~ NICHOLAS SPARKS
Kiedy weszłyśmy do hali od razu zaczęłyśmy poszukiwania naszych miejsc. Miałyśmy mały problem ze znalezieniem ich ale pan ochroniarz okazał się być tak miły, że pokazał nam je. Przez ten cały czas drżałam z nadmiaru emocji. Gdy usiadłyśmy na rozkładanych krzesełkach, mecz się zaczął. Na pierwszej przerwie technicznej Skra miała dużą przewagę nad zespołem z Kędzierzyna bo, aż 8 do 2 i taka utrzymała się do końca seta. Wygraliśmy cały set do 20. W następnym secie zaczęło się coś psuć. Gra bełchatowian niczym nie przypominała tej z poprzedniego seta. Niestety Skra przegrała do 17. Widziałam wzrok Kamili. Dziewczyna co chwila patrzała na mnie a ja starałam się nie
uronić łzy podczas meczu. W końcu nadszedł czas na 3 set który Nasza drużyna wygrała 25:21. Cały mecz padł łupem bełchatowian ostatniego seta wygrali 15:19. Gdy wychodziłyśmy z hali poczułam ulgę, tak jakby te wszystkie emocje mnie nagle opuściły. Nagle odezwała się Kamila:
- Julka mam pytanie...
- No mów
- Bo wiesz nie wiem kiedy następnym razem pojawię się na meczu a chciałabym wiesz...autografy i zdjęcia z siatkarzami. Ja wiem, że dla ciebie to już dużo ale mogłybyśmy chwilkę jeszcze zostać? - Spytała dziewczyna nieśmiele. Ja mimo, że nie miałam najmniejszej ochoty tam iść nie mogłam zawieść Kamili.
- Nie ma sprawy. Chodźmy.
Udałyśmy się pod wyjście z hali czekając na zawodników. Oczywiście nie mogło też zabraknąć innych kibiców i hotek... Nagle z szatni zaczęli wychodzić siatkarze. Kamila zawołała mnie, abym zrobiła jej zdjęcie z dzisiejszym MVP meczu czyli nikim innym jak Mariuszem Wlazłym. Kiedy chciałam do nich podejść poczułam ból w kolanie. Przybrałam sztuczny uśmiech na twarz i lekko kuśtykając podeszłam do Kamy wzięłam aparat i zrobiłam im zdjęcie. Oczywiście Kama zauważyła kiedy podchodziłam, że coś jest nie tak jednak ją zapewniłam,że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Kiedy podeszłam bliżej drzwi nagle ktoś mnie popchnął a ja usłyszałam tylko krzyk jakiegoś mężczyzny:
- Ty jakaś nie normalna jesteś?
I w tym momencie ktoś przykucnął obok mnie. Gdy podniosłam głowę zobaczyłam Maćka Muzaja.
- Wszystko w porządku? Coś cię boli? - spytał
- Nie wszystko jest w jak najlepszym porządku - Spróbowałam wstać niestety próba zakończyła się niepowodzeniem i od razu upadłam. Ból w kolanie był już prawie nie do zniesienia.
- Właśnie widzę jak jest w porządku - odezwał się atakujący. I w tej chwili podbiegła do nas Kamila.
- Boże Julka co ci się stało?
- Jakaś hotka mnie popchnęła, ale już jest w porządku i z nów spróbowałam wstać, ale wtedy znów upadłam. Wtedy odezwał się Maciek.
- Nie jest w porządku zabieram cię do naszego lekarza klubowego, i nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów - Maciek
wziął mnie na ręce i zaniósł mnie pod gabinet ich fizjo. Oczywiście Kama szła z nami bo innej opcji nie było. Atakujący otworzył drzwi a moim oczom ukazał się nie za wielki gabinet. Przy biurku siedział facet w średnim wieku. Kiedy podszedł do nas Muzaj streścił mu całą sytuacje.
- Więc co cię boli? - zapytał mężczyzna
- Prawe kolano.
- Czy miałaś jakiś uraz związany z tym kolanem?
- Tak. Doznałam kontuzji podczas grania w siatkówkę, rzepka się wysunęła w prawą stronę. Na szczęście obeszło się bez operacji. - Gdy doktor zbadał moje kolano założył mi opatrunek, kazał oszczędzać nogę a jutro stawić się w szpitalu
na szczegółowe badania. Podziękowałam panu za pomoc i przy pomocy Kamili wyszłam z sali i całą trójką udaliśmy się do wyjścia z hali.
- My to tak właściwie się jeszcze nie znamy - zaczął Maciek - Maciej Muzaj - i wyciągnął rękę najpierw w moją a potem Kamy stronę.
- Jestem Julia a to moja przyjaciółka Kamila miło mi. A teraz do zobaczenia bo my za chwilkę mamy autobus.
- Spokojnie odwiozę was. I nie chcę słyszeć żadnych wymówek.
My posłusznie wsiadłyśmy do samochodu i pokierowałyśmy Maćka pod mój dom. Gdy już dojechaliśmy wysiadłyśmy z kamą z samochodu
- Dziękuję ci - powiedziałam
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Możliwe - uśmiechnęłam się lekko. W raz z Kamilą pożegnałyśmy się z Maćkiem i poszłyśmy do mojego domu.
Gdy weszłyśmy zegarek wskazywał 20:30. Kamila zrobiła nam herbaty gdyż ja mam "zakaz chodzenia" i zaczęłyśmy rozmawiać. Oczywiście Kamila zaczęła mówić, że wpadłam Muzajowi w oko iwg. Nagle przypomniałam sobie, iż zostawiłam swój telefon w torebce, którą jest w przedpokoju na półce. Poprosiłam dziewczynę aby mi go przyniosła. Kiedy ta wróciła
jej oczy przypominały pięcio złotówki. Położyła mi na stole telefon i jakąś karteczkę.Rozwinęłam ją i zaczęłam czytać.
666-***-321 mam nadzieję, że się odezwiesz ~ Maciek
Mój wyraz twarzy przypominał ten sam który miała przed chwilką Kamila.
- Dziewczyno - odezwała się - Czy ty wiesz co to jest ? Dostałaś Numer telefonu od siatkarza! Musisz do niego napisać!
- Nic nie muszę.
- Ale...
- Nie ma żądnego ale - Kamila nie drążyła więcej tego tematu. Chwilkę jeszcze pogadałyśmy a około 23:00 Kamila zaczęła się zbierać do domu. Pożegnałam się z przyjaciółką i poszłam do swojego pokoju. Byłam tak zmęczona, że położyłam się w ubraniach na łóżko. Mimo tego nie potrafiłam zasnąć biłam się z myślami czy napisać do niego czynie. W końcu zdecydowałam się. Przecież wypada mu jeszcze raz podziękować.
" Hej tu Julia chciałam ci jeszcze raz
podziękować."
Odpowiedź nadeszła niemalże natychmiast.
" Nie ma sprawy. Mam nadzieję że wszystko dobrze?"
"Tak. Zapomniałam ci przez to zamieszanie
po gratulować wygranego meczu."
"A dziękuję. Słuchaj może miała byś ochotę
się spotkać? Może jutro? "
Chwilkę się zastanawiałam. Nie byłam zachwycona jego propozycją zwłaszcza dla tego, że wolała bym nie mieć więcej
do czynienia z siatkarzami...ale nie mogę przecież popadać w paranoję i uciekać przed ludźmi. Po kilku (może kilkunastu)
minutach bicia się z własnymi myślami odpisałam mu...
"W sumie to czemu nie :)"
"To może jutro o 17:00. Na rynku jest taka
kawiarenka "pod Arkadami"
"To do jutra :) Dobranoc "
Napisałam. Nie byłam do końca przekonana czy dobrze zrobiłąm zgadzając się na to spotkanie
gdyż na razie nie chcę się angażować w żadną znajomość, bo mimo wszystko nadal tęsknię i KOCHAM Kubę.
Ale może jemu chodzi tylko o przyjacielskie spotkanie. Nie zadręczałam się dłużej rozmyśleniami i odpłynęłam do krainy snów.
~*~
I mamy rozdział 3. Co o tym sądzicie? Ocenę pozostawiam wam. Wszelka
krytyka mile widziana. Następny rozdział już
Subskrybuj:
Posty (Atom)