piątek, 27 marca 2015

ROZDZIAŁ 11


"Boję się tylko tego,
że mogę cię stracić"

Z perspektywy Maćka:

Obudziłem się rano, no w sumie nie tak rano, bo gdy spojrzałem na zegarek była godzina 10:12. Jutro już wigilia zapewne mama będzie we mnie wciskać niezliczone ilości jedzenia, bardzo lubiłem spotkania z rodziną, ale przez mój zawód nie mam wielu okazji, żeby się z nimi widywać dla tego tak strasznie lubię święta. Na samą tą myśl uśmiech wcisnął mi się na twarz, ale gdy przypomniałem sobie wczorajszy dzień zniknął tak samo szybko jak się pojawił. Muszę pogadać z Julią i ją przeprosić. Moje zachowanie w stosunku do niej nie było w porządku. To jest moja przyjaciółka
i nie powinienem jej tak traktować. Szybo wziąłem telefon do ręki i naskrobałem wiadomość do dziewczyny o takiej treści:
                          " Masz może dzisiaj chwilę? Chciał
                            bym pogadać... MACIEK"
Na odpowiedź nie musiałem długo czekać.
                          " Dziś o 16:00 w tej kawiarence na
                             rogu. Julia"
Ucieszyłem się, że się zgodziła i poszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Mój pierwszy posiłek składał się z kawy i stosu kanapek. Trzymając parującą ciecz w ręce i spoglądając przez okno na pokryty białym puchem Bełchatów zastanawiałem się czemu tak na prawdę się na nią zdenerwowałem, bo to, że  "przyjaciele sobie mówią sobie takie rzeczy a ja dowiaduję się na końcu" teraz myślę, że  to była tylko głupia wymówka. Przypominał mi się moment kiedy chłopaki pokazali mi ten artykuł, jak w tedy kiedy czytałem te słowa coś złapało mnie za serce. Przemknęło mi przez myśl co by było gdy bym to ja był na miejscu Maliny. W tym momencie dotarła do mnie jedna ważna rzecz, mianowicie taka, że czuję coś do Julki. Nie wiem czy to miłość ale na pewno to nie przyjaźń. Ale przecież nie mogę jej tego powiedzieć. Jeżeli...co ja mówię na pewno! Ona nie czuje tego do mnie i nie dość, że bym się wygłupił to całkowicie zniszczył bym naszą przyjaźń a do tego ona zapewne by mnie wyśmiała.
 A tego na pewno nie chcę. Wolę mieć ją przy sobie i nie ryzykować nisz zniszczyć naszą przyjaźń.
 O ile już jej nie zniszczyłem przez ten mój wybuch. MUZAJ.. JESTEŚ KOMPLETNYM IDIOTĄ!!!

Z perspektywy Julki:

Muszę przyznać, że wczorajsza wigilijka minęła w bardzo miło. Oczywiście pomijając jeden mały szczegół w postaci Muzaja.  Była dopiero 13 a o 16 umówiłam się z Muzajem w "naszej" kawiarence. Chciał pogadać...w raz z tatą od rana siedzieliśmy w kuchni przygotowując  potrawy na wigilię, bo w tym roku zaprosiliśmy wszystkich do naszego nowego domu. Kleiliśmy
 pierogi gdy ojciec się odezwał.
- Julka. Miała byś coś przeciwko gdyby na Wigilię do nas przyszła Marta? - bardzo zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Tato wiesz, że nie mam nic do Marty ale nie uważasz, że to jest za wcześnie? - zapytałam lekką nutką zdenerwowania w głosie. Wigilia to w końcu rodzinne święto a oni nawet nie byli zaręczeni.
- Juliś... kocham Martę i chciał bym ją przedstawić reszcie rodziny.
- No dobrze. Niech przyjdzie - i uśmiechnęłam się lekko. Nie chciałam się kłócić z ojcem więc na odczepnego się zgodziłam i dalej kleiłam te nieszczęsne pierogi. Około godziny 15:00 zaczęłam się szykować do wyjścia z Maćkiem. Bałam się konfrontacji z atakującym i kolejnej kłótni. Punktualnie o 16:00 byłam w umówionym miejscu. Niepewnie weszłam do kawiarni i zobaczyłam, że on siedzi już przy jednym ze stolików. Nie pewnie podeszłam do niego rzucając krótkie cześć i usiadłam na przeciwko atakującego. Między nami panowała niezręczna cisza, którą postanowił przerwać Maciek.
- Julka, posłuchaj. Ja strasznie cię przepraszam za tamto. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Sam też nie byłem lepszy przyprowadzając Domę na wigilijkę. Wiem, że zachowałem się jak gnojek. Przepraszam! Ja już się nie chcę kłócić i chcę, żeby było jak dawniej! - Powiedział Muzaj ze skruchą w głosie i łzami w oczach. Strasznie mnie bolało to co zrobił,  ale nie chciałam z nim tracić kontaktu i z całego serca pragnęłam, żeby było tak jak kiedyś.
- Maciek... Nie ukrywam, że twoje oskarżenia były bezpodstawne i zabolały mnie, ale też chcę żeby było tak jak kiedyś. I do tego na prawdę widzę, że żałujesz więc...
- Nie jesteś już zła? - Przerwał mi atakujący w pół zdania.
- Ja nawet nie byłam zła, ale zawiedziona twoim zachowaniem.
- Przepraszam.
- Wiem, że mówisz to szczerze..więc już okej - opowiedziałam z uśmiechem na ustach
Rozmawialiśmy jeszcze długo na przeróżne tematy oczywiście co chwila zanosząc się śmiechem, opowiedział mi o "groźbie" tamtej dziewczyny i również to, że z jego kostką jest lepiej i za jakieś 2 tygodnie będzie mógł wrócić już do gry. Rozmawiali byśmy dłużej,ale Maciek musiał się zbierać gdyż chłopacy mieli trening a on w tym samym czasie rehabilitacje. Umówiłam się z Kamą. Dziewczyna miała do mnie przyjść o 18:00 więc miałam jeszcze 30 minut. Razem z Muzjem wyszłam z kawiarenki, pożegnaliśmy się i każde poszło w swoją stronę.
*
Siedziałam w swoim pokoju i czekałam na przyjście Kamy, gdyż jak to ona miała w zwyczaju spóźniała się. W końcu usłyszałam dzwonek. Szybko zbiegłam po schodach, otwarłam drzwi i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Kamili. Przywitałam się z nią i razem poszłyśmy do mojego pokoju. Na początku wymieniłyśmy się prezentami gwiazdkowymi. Ja Michalik dałam już
wcześniej skompletowany zestaw a ona mi kolaż naszych wspólnych zdjęć oprawiony w antyramę oraz koszulkę mojego ukochanego zespołu AC/DC. Kama z prezentem trafiła w przysłowiową dziesiątkę.
- Julson? - zaczęła dziewczyna
- hmm?
- Rozmawiałaś dzisiaj z Maćkiem? - spytała
- No.. a czemu pytasz?
- Bo chcę wiedzieć czy się pogodziliście...
- Pogodziliśmy jeśli o to ci chodzi.. dalej się przyjaźnimy - powiedziałam ze schyloną głową i lekką nutką smutku w głosie.
- HEEJ! Julka?! Co jest? Co się stało?
- Nic....po prostu.. Kama.. bo ja go chyba. A z resztą. Nie ważne.
- Ty go chyba kochasz?
Nic nie opowiedziałam tylko skinęłam głową, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
- To wspaniale! No na reszcie! Ale się cieszę!! O matko!!!! Ale czemu ty płaczesz?!
- Bo ty nic nie rozumiesz! My nie możemy być razem. - I rozpłakałam się jeszcze bardziej
- Ale jak to nie możecie? Wytłumacz mi proszę -  i chwyciła mnie za rękę.
- No, bo po pierwsze to że ja do niego coś czuję nie znaczy, że on do mnie też.. a po drugie ja nie chcę. Boję się, że albo ja go zranię albo, że on...no wiesz... nie przejdzie mi to przez gardło. Nie chcę drugi raz tego przeżywać! Rozumiesz? Nie chcę. Nie dam rady kolejny raz. A tak to może jakoś uda mi się odkochać. Na pewno nie z dnia na dzień ale uda. Kama proszę cię... nie mów o tym nikomu. Nawet Kacprowi. Obiecaj!
- Słuchaj Julka to nie jest wyjście. Oboje się męczycie a z Kubą w tedy był wypadek, prawdopodobieństwo że znów się zdarzy i to właśnie jemu jest praktycznie zerowe. ROZUMIESZ?!
- Kamila. Proszę cię.

Z perspektywy Kamili:

- Kamila. Proszę cię. - Popatrzała na mnie tymi smutnymi oczami. No i co ja mogłam. To nie jest sprawiedliwie, że dwójka kochających się ludzi nie może być razem. Jestem, jej przyjaciółką. Mimo wszystko będę po jej stronie.
- Dobrze.. nie powiem, ale ty jeszcze raz to wszystko sobie przemyśl. Tym razem to ja cię proszę. - Julka skinęła tylko głową na znak, że rozumie.
                                                                       ~*~
No to sprawy się pokomplikowały! Uwielbiam takie zwroty akcji ;D Rozdział nie powala długością...ale obiecuje poprawę...

sobota, 21 marca 2015

ROZDZIAŁ 10

"Nie rozumiem, jak to się dzieję,
 że, kolejne warstwy naszego życia
 grzęzną pod następnymi. Nie wiem ile
 tak można wytrzymac. Kiedyś pewnie
 wszyscy wybuchniemy."


Z perspektywy Julki:

Po meczu napisałam sms'a do  Maćka z gratulacjami za zwycięstwo i MVP oraz, że przykro mi z powodu kontuzji. Zazwyczaj zawsze odpisywał na moje wiadomości, ale tym razem było inaczej. Pewnie nie chciał teraz z nikim rozmawiać i był na wszystkich wściekły, pomyślałam. Bardzo się o niego martwiłam. W końcu to był jeden z moich najlepszych przyjaciół. Postanowiłam, że jak skrzaty przyjadą do Bełchatowa to od razu do niego pójdę. Posiedziałyśmy z Kamą przy kubkach z herbatą . Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Ja nie miałam za bardzo humoru, chciałam tylko jak najszybciej być koło Maćka i go przytulić bo wiem,że kontuzje to w cale nie jest miła sprawa, bo przecież to był jeden z powodów przez które przestałam grać. W końcu przerwał nam dźwięk telefonu Kamy. Powiedziała, że Kacper już napisał, że wrócili i zaraz tu będzie. Postanowiłam poczekać na piecha, żeby mniej więcej zdał mi raport z tego jak się czuje Muzaj i co mu się dokładnie stało. Mimo iż chciałam do niego iść osobiście najpierw wolałam się trochę upewnić co mu jest aby potem nie walnąć jakiejś gafy, co u mnie dość często się zdarza. W końcu usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Kama poderwała się z kanapy i jak strzała ruszyła w kierunku drzwi. Po chwili zobaczyłam piękny obrazek. Piechu niosący moją przyjaciółkę na rękach i całujący się. Tak właściwie to Kamila była uczepiona Kacpra nogami zaczepiła się o jego biodra ale kto by na to zwracał uwagę, cieszył i się sobą jakby co najmniej się nie widzieli z parę tygodni a nie kilka godzin. W końcu oderwali się od siebie, a piechu  się ze mną przywitał krótkim przytulasem (jak ja to zwykłam nazywać). W końcu zapytałam.
- Kacper? Jak się czuje Maciek - spuściłam głowę aby nie widział moich zaszklonych oczu. Znowu się o niego zaczęłam bać, jak on to zniesie.
- Nie najlepiej. Najpierw to a potem ta kontuzja. Jest wkurzony na cały świat.
- To? Co za to? - zapytałam podnosząc głowę i wbijając wzrok w Kacpra. Kama się tylko przyglądała naszej rozmowie.
- Nie ważne, może sam ci powie. - powiedział coś poddenerwowany. Czyżby się przez przypadek wygadał?
- Piechu przestań pieprzyć! Ważne.... jak zacząłeś to skończ a nie udawaj kretyna. - Prawie krzyczałam wypowiadając te słowa. Ten tylko wyciągną telefon, coś w nim wyszukał i podał mi komórkę. Na ekranie wyświetlił się dzisiejszy artykuł na temat mnie i Malinowskiego. Szybko zakryłam usta dłonią a oczy momentalnie przybrały kształt pięciozłotówek. Spojrzałam w stronę przyjaciółki pokazałam jej telefon
- Kama on myśli, że to prawda... - ona tylko na mnie spojrzała i przytuliła.- Piechu? O co on się tak właściwie wkurzył?
 To nie jest po pierwsze prawda, a nawet jeśli to o co chodzi?
- Julka, rusz głową! Przecież on jest zazdrosny. Ja nie rozumiem was, przyciągacie się jak magnesy ale,żadne się nie przyzna, że czuje coś do drugiego.  - powiedział lekko podirytowany.
- Mnie i Muzaja łączy tylko przyjaźń i nic więcej. - ucięłam temat. I natychmiast zerwałam się z kanapy.
- Gdzie idziesz? - Krzyknęła Kamila.
- Do Maćka, muszę wszystko wyjaśnić.
Jak strzała wybiegłam z mieszkania Michalik i szybkim krokiem zmierzałam na przystanek. Po 10 minutach siedziałam już w autobusie który miał mnie dowieść do mieszkania atakującego. Minuty dłużyły mi się nie miłosiernie. Kiedy w końcu opuściłam pojazd udałam się do mieszkania atakującego. "Wleciałam" po schodach i gdy znalazłam się na właściwym piętrze zadzwoniłam do drzwi z numerkiem 7. Po chwili drzwi otwarły się a w nich stanął Muzaj. Widocznie był zdziwiony,
że mnie widzi. Uchylił szerzej drzwi tym samym zapraszając mnie do środka. Niepewnie weszłam a ten pokuśtykał za mną. Postanowiłam nie zaczynać tematu artykułu puki sam go nie zacznie. Usiadłam na kanapie a obok mnie Muzaj. Między nami panowała niezręczna cisza, którą postanowiłam przerwać.
- Gratuluje meczu i przykro mi z powodu kontuzji - powiedziałam
- Nie przejmuj się. Szybko wrócę do gry, i dziękuję. - znów cisza, nie była to ta z kategorii tych przyjemnych. Ona była przytłaczająca. W końcu Muzaj zaczął.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - od razu wiedziałam o co chodzi - przyjaciele sobie mówią takie rzeczy.
- Jeszcze się nie nauczyłeś, że media robią co chcą i wymyślają bzdury tylko dla sensacji? - zirytowana - jak możesz mnie posądzać o coś czego nawet nie -ma. I głucha cisza z jego strony. Nie chciałam być traktowana jak powietrze więc stwierdziłam, że najlepszą opcją będzie opuszczenie mieszkania atakującego i tak też zrobiłam. Wstałam z kanapy i ruszyłam do wyjścia, a on siedział dalej w tym samym miejscu. Zdenerwowana wróciłam do domu. Gdy chciałam udać się do swojego pokoju tata mnie zawołał.
- Tak? - zapytałam.
- Jak długo spotykasz się z Mateuszem?
- Ja się z nim nie spotykam... to tylko głupie plotki.
- Nie życzę sobie, żebyś się z nim widywała. - powiedział z tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Nie możesz..to mój przyjaciel!! Zawsze go lubiłeś co on ci zrobił?!! Od czasu wypadku nie znosisz go! - Nie wytrzymałam. Zaczęłam krzyczeć. Po prostu wpadłam w szał? - No co?
- Gdyby ci się nie przedłużył trening jechała byś w tym samochodzie!! - Po tych słowach stanęłam jak wryta.
- Juliś..ja nie chcę dla ciebie źle. Może zbyt ostro zareagowałem, ale gdybyś w tedy z nimi jechała.
- Ale to nie była jego wina. - powiedziałam już spokojnie.
- Wiem, ale i tak się martwię in martwić zawsze będę. Przepraszam. - Ja tylko do niego podeszłam
i wtuliłam się jak mała dziewczynką. - kocham cię tato.
- Ja też cię kocham słonko.

~ kilka dni później~
22 grudnia dzisiaj miała się odbyć klubowa wigilijka SKRY na którą zaprosił mnie Włodarczyk. Oczywiście poszliśmy jako przyjaciele. Włodiego dziewczyna musiała wcześniej wyjechać na święta do rodzinnego domu a ten nie miał z kim iść, więc pomogłam potrzebującemu. Założyłam na siebie białą sukienkę którą kupiłam dzień przed rozpoczęciem roku, do tego czarne
rajstopy i szpilki. Z Muzajem dalej nie rozmawiałam trochę bolało mnie, że przyjaciel mnie tak potraktował. Kiedy stałam przed lustrem dostałam sms "Już jestem. Możesz schodzić"
Wiadomość była od Włodarczyka. Zbiegłam szybko na dół a gdy tata mnie zobaczył tylko się uśmiechnął i powiedział, że wyglądam ślicznie. Ubrałam płaszczyk i wyszłam. Wsiadłam do samochodu Wojtka i się z nim przywitałam. On również pochwalił mój wygląd i ruszyliśmy w kierunku hali. Kiedy dojechaliśmy wysiedliśmy z auta i przyjmujący poprowadził mnie w stronę nieznanej mi części hali. Weszliśmy do "sali konferencyjnej" (taki widniał napis na drzwiach).
W pomieszczeniu były już bogato zastawione stoły nakryte białymi obrusami. Niektórzy zawodnicy byli już ze swoimi żonami, narzeczonymi,dziewczynami lub przyjaciółkami. Był już również Kacper z Kamilą. Od razu poszliśmy się przywitać i zajęliśmy miejsce koło pary. Zbliżała się godzina rozpoczęcia wigilijki klubowej więc prawie wszyscy byli już na
 miejscu. Niestety dalej nie umierałam wypatrzeć Muzaja pomyślałam, że jeszcze nie przyszedł. A w tym samym momencie drzwi do sali otwarły się a w nich stanął Maciek. Ale nie sam. U jego boku pojawiła się wytapetowana, szczupła blondyna o długich nogach i niebieskich oczach. Kiedy zobaczyłam jak prowadzi ją za rękę coś ukuło mnie w sercu. Nie wiedziałam dlaczego mój organizm zareagował na ten widok. Nagle odezwała się do mnie Kamila, która siedziała obok.
- Zabolało? - zapytała a w jej głosie nie było słychać żadnej ironii. Popatrzałam się tylko na nią i nic nie opowiedziałam. Nie miałam jakoś zbytnio humoru ale starałam się tego nie pokazywać i nie psuć bądź co bądź, świetnej atmosfery.

Z perspektywy Maćka:

Dzisiaj jest wigilijka klubowa. Postanowiłem iść ze starą znajomą która swego czasu się we mnie podkochiwała, ale bez wzajemności, nigdy nie pałałem nawet do Domy (bo tak miała na imię) sympatią . Chciałem tylko zrobić na złość takiej jednej kruchej brunetce. Nawet nie wiem czy księżniczka tam będzie bo na dobrą sprawę nic ją z klubem nie łączy. Może przyjść jedynie jako osoba towarzysząca któregoś z moich kolegów z drużyny i nie wiem czemu chciałem jej zrobić
na złość, bo to w końcu ja na nią naskoczyłem nie znając sytuacji, ale w tedy jak czytałem ten artykuł coś mnie złapało za serce. Oby tylko Dominika sobie nic nie opowiedziała i  nie robiła z nas pary bo potem będę musiał to odkręcić. O umówionej godzinę podjechałem pod Domę i razem zaczęliśmy zmierzać w kierunku Energii. Dziewczyna zamęczała mnie cały czas swoją osobą. Gęba jej się nie zamykała. Była po prostu irytująca, ale przy tym wszystkim trzeba powiedzieć, że jest bardzo ładna. Po zaparkowaniu samochodu weszliśmy do hali i skierowaliśmy się do sali konferencyjnej. Oczywiście spóźnieni. Jak bym ja mógł kiedykolwiek być na czas... Otwarłem drzwi i przepuściłem przez nie moją towarzyszkę. Od razu zauważyłem Julkę, przyszła z Wojtkiem. Kiedy zobaczyłem jej minę na mój widok i Domy od razu zacząłem żałować. W końcu się przyjaźnimy, to znaczy mam taką nadzieję. W każdym razie muszę ją przeprosić i to najlepiej jak najszybciej. Wigilijka minęła w bardzo miłej atmosferze, nawet Dominika się uspokoiła. Po uroczystości prezes
jeszcze raz życzył nam wesołych, zdrowych świąt i szczęśliwego nowego roku i rozjechaliśmy się wszyscy w swoją stronę. Najpierw odwiozłem do domu moja toważyszkę.
- Dzięki, że zgodziłaś się pójść. Do zobaczenia. - kiedy już chciałem odejść ona spróbowała mnie pocałować. Jednak ją szybko odepchnąłem. - co ty robisz- zapytałem oburzony
- No jak to. Ja myślałam, że ty...że my...
- Nie ma żadnych nas. Zaprosiłem cię tam tylko jako dobrą znajomą, nic więcej. Ja nic do ciebie nie czuję.
- Nic do mnie nie czujesz? hahaha uśmiałam się. Słuchaj Muzaj ze mną się nie zadziera, jeszcze mnie popamiętasz. - po tych słowach odwróciła się i poszła. Zdziwiony, wkurzony i rozbawiony jej groźbą oraz całą sytuacją pojechałem do swojego mieszkania. Szybki prysznic, kolacja i spać, bo ten dzień do przyjemnych nie należał.


                                                                       ~*~
No to tak trochę skłóciłam Maciusia i Julkę... proszę nie bic!
A co do rozdziału, co o tym sądzicie?

sobota, 14 marca 2015

ROZDZIAŁ 9

..."Za dużo wszystkiego może
zniszczyć(...). Za dużo ciemności
może zabić, za dużo światła oślepić."

Z perspektywy Kacpra:

Chwile jeszcze pogadałem z włodim i postanowiłem iść do siebie. Widać, że Maćka to już wzięło konkretnie. Mam tylko nadzieje, że im się ułoży bo nie mogę na nich patrzeć tak osobno. Nim się obejrzałem stałem już pod swoim blokiem. Szybko znalazłem pęk kluczy,znalazłem ten właściwy i otwarłem drzwi klatki a potem szybko wbiegłem po schodach na trzecie piętro i otworzyłem drzwi do mieszkania. Kiedy wszedłem zamknąłem drzwi na zamek i poszedłem pod prysznic. Gorąca woda spływała po moim ciele a ja czułem ulgę. Kiedy wyszedłem spod prysznica ubrałem się w pidżamę i zadzwoniłem jeszcze do Kamy. Nie rozmawialiśmy długo, bo mój skarb zaczął straszliwie ziewać więc kazałem jej się już położyć. Po skończonym połączeniu odłożyłem telefon na szafkę nocną i sam ułożyłem się do snu.
*


Z perspektywy Julki:

Wczoraj kiedy jadłam śniadanie, rozdzwonił się mój telefon. Kiedy spojrzałam na wyświetlacz zobaczyłam Malinę, więc szybko odebrałam. Dzwonił, bo przyjechał do rodziny w odwiedziny do Bełchatowa i chciał się zapytać czy nie poszłabym z nim gdzieś na kawę i ciacho. Jako, że nie miałam nic do roboty zgodziłam się na propozycję atakującego. Spotlakiśmy się w niewielkiej kawiarence na rynku i siedzieliśmy dobrych parę godzin. Po spotkaniu Mateusz odprowadził
mnie pod dom i pożegnaliśmy się. Kiedy dzisiaj obudziłam się rano wzięłam od razu komputer na kolana. Był 18 grudnia a ja nadal nie miałam prezentów dla bliskich więc postanowiłam poszukać jakiś inspiracji na internecie. W pewnym momencie natrafiłam na artykuł "NOWA ZDOBYCZ MALINOWSKIEGO"  od razu zaczęłam czytać:" Mateusz Malinowski, atakujący Jastrzębskiego Węgla był widziany w dniu wczorajszym z piękną brunetką. Ze sprawdzonych źródeł wiadomo, że dziewczyna była również  widywana na meczach oraz prywatnie u boku Macieja Muzaja atakującego PGE Skry Bełchatów. Czy brunetka gra na dwa fronty? A może ma słabość do atakujących? "
Dalszej części nie czytałam bo była zbytnio zirytowana. Niżej jeszcze widniało zdjęcie naszej dwójki w kawiarni śmiejących się. Nie mogłam uwierzyć, że ludzie są aż tak podli i nie mają nic do roboty tylko interesowanie się cudzym życiem. Z letargu wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Nie patrząc od razu odebrałam a po drugiej stronie usłyszałam głos przyjaciółki.
- Te plotki o tobie i malinie to prawda? -Zapytała nie owijająć potocznie mówiąc w bawełnę.
- Może by tak dzień dobry. - opowiedziałam- I nie ...sama wiesz jakie są media. Nawet nie masz pojęcia jak cholernie mnie zdenerwowali.
- UFFFF. Już się bałam, że odpuściłaś sobie Maciusia
- A ty znów o tym - powiedziałam zdenerwowana- nie mam siły się nawet z tobą o to pokłócić.
- Wiem co ci poprawi humor! -wrzasnęła do słuchawki - SHOPPING !!
- No i w końcu mądrze gadasz hahah . To co ? Na przystanku o ... 13:40 ?
- TAK JEST ! - I zakończy łam połączenie
Wyjęłam ubrania z szafy czyt. Biały sweterek z mikołajem i czarne leginsy. Chyba udziela mi się świąteczna atmosfera. Poszłam do łazienki się "ogarnąć". Włosy związałam w luźnego koczka i pomalowałam rzęsy mascarą, przebrałam się we wcześniej wybrany strój i zeszłam na dół na śniadanie. Na dole siedział już tata z kubkiem kawy w ręce, czytając poranną gazetę. Z tego co zauważyłam jeszcze nie przeczytał artykułu gdyż nie zachowywał by się tak spokojnie.
Nie mam pojęcia czemu ale nie lubił Malinowskiego od czasu wypadku. Przywitałam się z tatą i zrobiłam sobie kanapki. Usiadłam do stołu i chwilkę porozmawiałam z tatą. Trochę na temat świąt i sylwestra. Po skończonym posiłku posprzątałam i z powrotem udałam się do swojego pokoju. Założyłam słuchawki na uszy i dałam się ponieść muzyce. Punktualnie o 13:40 pojawiłam się na przystanku i wraz z Kamilą weszłyśmy do naszego środka lokomocji. Kiedy autobus
 dojechał na miejsce wysiadłyśmy i udałyśmy się w kierunku galerii. Weszłyśmy do pierwszego sklepu jakim był "H&M" i zaczęłyśmy szukać jakiś kreacji na nadchodzącego sylwestra i wigilię. Nagle moja przyjaciółka wzięła mnie pod rękę i wepchnęła do szatni dając przy tym coś do ręki. Popatrzałam na nią wzrokiem typu "What the fuck" a ta od razu się odezwała.
- No przymierzaj! Jak cię w Maciek zobaczy to padnie! - powiedziała z entuzjazmem. Kiedy chciałam coś powiedzieć natychmiast uciszyła mnie gestem ręki i zasunęła kotarę. Zrezygnowana zaczęłam przymierzać sukienkę. Muszę powiedzieć, że Kama jednak gust ma. Sukienka była w kolorze krwistej czerwieni, bez ramiączek z rozkloszowanym dołem i sięgała mi do połowy ud. Nie chwaląc się wyglądałam ślicznie. Kiedy wyszłam dziewczynie oczy z orbit o mało nie wyszły.
- Wyglądasz cudownie! Kupujemy ją. - i pociągnęła mnie w kierunku kasy
- Kama a ty? Nic nie kupujesz?- zapytałam zdziwiona
- O mnie to się złotko nie martw- pokazała mi obcisłą sukienkę krótszą od mojej która górę i długie rękawy miała z koronki i miała bardzo głębokie wycięcie na plecach.. można by wręcz powiedzieć, że nie miała tyłu, a kolor turkusowy idealnie pasował do niej. Tak więc obie zmierzałyśmy do kasy. Pozostało nam tylko jeszcze kupić do tego buty ale z tym już nie było problemu. Z Kamilą wybrałyśmy ten sam model czyli szpilki na 10 centymetrowym obcasie. Różnica była tylko taka, że jej obuwie było kremowe a moje w kolorze czarnym.Następnie wybrałyśmy się po prezenty dla naszych bliskich. Ja dla taty wybrałam nowy portfel gdyż jego się już rozlatuje, i jego ulubione perfumy, dla Kamili prezentu teraz nie kupię ale plan mam już obmyślony. Został mi tylko prezent
dla Maćka, z tym miałam ogromny problem. Nie miałam pojęcia co mu kupić. Ale Kama jak zawsze niezawodna mi pomogła mianowicie kupiłam mu grę na Xbox'a o której mówił mi już od jakiegoś czasu i perfumę. Po owocnych zakupach udałyśmy się do domu Kamili gdyż dzisiaj nasi grali mecz w Kędzierzynie- Koźlu a my będziemy ich dopingować przed telewizorami.

Z perspektywy Maćka:

Rano obudził mnie pulsujący ból głowy. Kiedy otworzyłem oczy byłem zdezorientowany, po głowie chodziły mi myśli gdzie ja do cholery jestem? Ale już po chwili wszystko zaczynało do mnie powoli dochodzić. Przypomniałem sobie cały wczorajszy dzień. Z wielkim trudem zwlekłem się z łóżka i skierowałem się w kierunku kuchni w której siedział już Wojtek.
- OOOO jaśnie pan się obudził! Co główka boli? - Zapytał drwiącym głosem. Normalnie bym się odgryzł ale dzisiaj nie miałem do tego siły. - Jedz szybko i jedziemy do ciebie po torbę, bo zbiórkę mamy 11:00 - Na śmierć zapomniałem o meczu jak mogłem. Zjadłem szybko kanapki i wypiłem napój anty-kac który przygotował włodi. Po tym poszliśmy do samochodu i znaleźliśmy się w moim mieszkaniu. Szybko spakowałem co potrzebne i zanim się obejrzałem byliśmy w drodze
na zbiórkę. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju, Włodarczyk od samego rana zachowywał się strasznie dziwnie, nie wiem czym to jest spowodowane ale się dowiem.
Nagle samochód się zatrzymał i byliśmy już na parkingu hali energia. Szybko weszliśmy do autobusu i zajęliśmy swoje stałe miejsca. Ja siedziałem koło Piechoczka a przed nami Włodarczyk Lisinac'em. I znowu nie wiem czy to przez tego kaca (który już minął po napoju Włodarczyka) ale wydawało mi się, że piechu też się dziwnie zachowuje. Czy ja coś wczoraj powiedziałem nie tak? Nurtowało mnie to pytanie. Co chwila widziałem jak szeptali i oglądali coś na telefonach. Już nie mogłem wytrzymać
- O co do diabła chodzi? - piechu i włodi popatrzeli na mnie ze zdziwieniem i obaj zaczęli chować telefony.
- O nic - odezwał się Włodarczyk - Zdenerwowałem się i wyrwałem mu komórkę a to co na nim zobaczyłem wbiło mnie w ziemię. Był to artykuł o Julce i Mateuszu którzy rzekomo są parą. Nie powiem ale się wkurzyłem na maxa. Zwróciłem własność właścicielowi i włożyłem słuchawki na uszy. Jak księżniczka mogła mi nie powiedzieć. Myślałem, że się przyjaźnimy. Całą drogę do Kędzierzyna przejechałem tkwiąc we własnym świecie rozmyślań. Po wyjściu z autobusu dopadli mnie chłopaki.
- Maciek mu nie chcieliśmy ci mówić, bo wiesz.. mecz a ty masz zagrać w 1 składzie i nie chcieliśmy cię denerwować - tłumaczył się piechu.
- Chłopaki luz - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem. Wszystko byle by mnie nie męczyli.
Mecz zaczął się punktualnie. Już na samym początku udało się nam osiągnąć sporą przewagę nad drużyną z Kędzierzyna. Na boisku mogłem się wyżyć. Niemal każdą piłkę od Uriarte która byłą posyłana do mnie kończyłem. Atomowe serwy i zabójcze ataki. Myślałem tylko żeby dać z siebie max możliwości. Nim się obejrzałem set padł naszym łupem 25:17. W następnym secie początek taki sam. Na 1 przerwie technicznej prowadziliśmy 8:2. Po przerwie i kilku radach trenera
powróciliśmy na boisko. Druga przerwa techniczna i 16:10 dla nas, i kolejny set padł w ręce pszczółek. W 3 secie coś zaczęło się psuć traciliśmy punkt za punktem. Zdenerwowany Falasca wziął czas i tłumaczył co kto ma poprawić. Zmotywowani i z nową energią wróciliśmy na boisko. Od razu widać poprawę. Dzięki serwom Conte, doprowadziliśmy do wyniku 22:22.
Kooy przebija piłkę na drugą stronę. Przyjmuje Winiarski wystawa Nico do mnie i atak który idealnie wleciał między Zatorskiego a Wiśniewskiego. Upadek, ból w kostce. Od razu koło mnie zbiegli się zawodnicy i lekarze. Decyzja zapadła. Meczu już nie dokończę. Zdenerwowany na siebie siadam na ławkę i patrze na moich kolegów z drużyny. Na szczęście wygrali seta 25:23 a MVP wpadło w moje ręce co w niewielkim stopniu zrekompensowało ten upadek.

Z perspektywy Kamili:

Kiedy mecz się zaczął obie byłyśmy podekscytowane. Z całego serca kibicowałyśmy chłopakom. Mecz zaczynał się wspaniale. Efektowne obrony mojego Kacpra i piekielnie mocne ataki Muzaja. Kiedy oglądamy mecz JA+JULKA=MIESZANKA KA-BUM. Nie mogłyśmy usiedzieć na miejscu cały czas jakieś okrzyki wydobywały się z naszych gardeł. 2 sety zleciały
w mgnieniu oka. W trzecim zaczęło się coś psuć ale dzięki interwencji trenera i kilku ostrym słowach chłopcy wzięli się za siebie. stan 22:22 obie siedzimy na kanapie trzymając kciuki. Przyjęcie Winiara rozegranie Uriarte i Muzaj piękny atak. Ale Maciek upada na ziemie i nie podnosi się. Widać grymas bólu na jego twarzy. Julka aż krzyknęła
- O matko! - ze łzami w oczach patrzała jak pomagają mu zejść z boiska.
- Spokojnie Julson wszystko będzie okej. Maciek da rade.
- Wiem. Ale wyobraź sobie co on teraz musi czuć!
Mecz wygrała SKRA ale my nie miałyśmy zbyt dobrych humorów. MVP zasłużenie otrzymał Muzaj.
Obie się ucieszyłyśmy z takiego obrotu spraw. Ale widziałam, że Julka się strasznie boi o Maćka.
A przez myśl przemknęło mi tylko. " Jakim cudem oni jeszcze nie są razem"

                                                                          ~*~
No to takie moje "wypociny" ehh mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą lepsze ...

poniedziałek, 9 marca 2015

ROZDZIAŁ 8

"I spróbuję
 Spróbuję Cię zatrzymać
 z moimi rękami wokół twego serca
 nawet jeśli miłość ma zamiar mnie zabić
 Spróbuję..."

Z perspektywy  Maćka:

Dzisiaj rano, kiedy się obudziłem zobaczyłem koło siebie Julkę dziewczyna taka bezbronna leżała wtulona w mój tors. Chwile przyglądałem się jej i bawiłem jej włosami, ale potem poszedłem zrobić dla nas śniadanie bo jak się księżniczka obudzi to pewnie będzie głodna. (Księżniczka...sam nie wiem skąd mi się to wzięło. Chyba dla tego, ze jak jest przy mnie czuję się jak rycerz na białym koniu który musi ją ochraniać przed wszelkim złem.) Włączyłem radio i zacząłem robić
 jajecznice. W tym momencie z radia poleciała moja ulubiona piosenka więc trochę sobie "pośpiewałem i zatańczyłem" o ile w moim wykonaniu można to było nazwać tańcem i śpiewem. W każdym razie...kiedy się obdwróciłem zobaczyłem już nie umiejącą wytrzymać ze śmiechu Julkę. Trochę się speszyłem, ale śniadanie minęło nam ogólnie w miłej atmosferze.
 Powiedziałem księżniczce ze mam dla niej niespodziankę, i że przyjadę po nią o 16.) Jestem ciekaw czy jej się spodoba. )Po śniadaniu odwiozłem ją do domu a sam pojechałem do galerii gdyż nie miałem co robić.  Pochodziłem po sklepach a potem poszedłem do kawiarni na ciacho i kawę. O 15:30 pojechałem po Julkę i zawiozłem ją do hali... Po tym co powiedziała mi zeszłej nocy pomyślałem, że to czas żeby zapomniała o przeszłości więc zrobimy sobie taki nasz mały "trening". I tak też się stało. Byłem pod wrażeniem umiejętności Julki. Potem poszliśmy do McDonalda na lody, wracając
 śmialiśmy się i rozmawialiśmy, aż w pewnym momencie rozdzwonił się telefon księżniczki. Kiedy skończyła rozmowę powiedziała mi, że dzwoniła Kama i pyta się nas czy byśmy do niej nie przyszli ja nie miałem nic przeciwko więc poszliśmy do auta i skierowaliśmy się pod dom Kamili. Wieczór minął nam bardzo miło, śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Kiedy Julka powiedziała, że idzie do domu postanowiłem ją odwieźć. Pożegnaliśmy się z "państwem Piechockimi" i zawiozłem
dziewczynę do domu a potem sam pojechałem do swojego mieszkania. Kiedy już byłem w domu zjadłem kolacje, wziąłem prysznic i poszłem spać.
...

Rano obudził mnie dźwięk budzika. Niechętnie zwlekłem się z łóżka i poszłem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Po posiłku szybko spakowałem się na trening i wyszedłem z mieszkania. po 15 minutach byłem już pod halą Energia. Trening nie był ciężki, bo jutro mamy mecz wyjazdowy do Kędzierzyna-Koźla i trener nie chce żebyśmy byli przemęczeni dla tego trwał tylko półtorej godziny dzięki temu kończyliśmy o 12;30. Nie miałem ochoty iść jeszcze do domu i siedzeć samemu w czterech ścianach dla tego zagadałem do piechoczka.
- Ej stary, powiedz mi masz teraz czas?
- Jasne, a o co chodzi ?
- Wiesz nie chce mi się siedzieć samemu w domu... może byśmy skoczyli na obiad gdzieś na mieście?
- Pewnie. - Wsiedliśmy do mojego auta i pojechaliśmy na rynek. Zaparkowałem w jakiejś uliczce i udaliśmy się do pizzerii. Po drodze mijając jakieś kawiarenki. Jedna z nich przykuła moją uwagę. Mianowicie, przez szybę było widać kobietę i mężczyznę, bez problemu rozpoznałem, że to Julka i malina. Nie wyglądali jak para przyjaciół. Ciągle się śmiali i patrzeli sobie w oczy. Z transu wyrwał mnie głos Kacpra.
- Stary Idę i gadam jak najęty patrze a ciebie nie ma. Co ty odwalasz? - i w tym momęcie spojrzał w stronę kawiarenki. - AAAAA już wiem o co chodzi. Maciuś jest zazdrosny.
- Piechu...zastanów się zanim coś powiesz. Nie jestem zazdrosny, my jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Ja po prostu się zastanawiam co Malina tu robi, w końcu z Jastrzębia do Bełchatowa nie jest 15 minut drogi.
- Tak, tak... bo ci uwierzę. Dobra chodź na tą pizze bo jestem głodny.
- Dobra chodź już.
Cały czas byłem jakby nie obecny. Ciągle myślałem o tym dlaczego Mateusz tu przyjechał i czy oni są razem.
 Do obiadu wypiłem 8 piw i trochę mi się poprzekręcało( lekko to ujmując) w główce.

Z perspektywy Kacpra:


Odkąd Muzaj zobaczył Julkę w kawiarni z Mateuszem, jest nie obecny. Oczywiście ja zachowuję się jak gdyby nigdy nic. Z Maćkiem zamówiliśmy po pizzy(ja Margaritę a Muzaj wiejską) a do tego po małym piwku. Jednak u atakującego na jednym się nie skończyło. Pił jedno za drugim. Nie wiem co chciał tym osiągnąć, starałem się jak mogłem wypreswadować mu z głowy zamiar zakupienia kolejnego trunku ale na próżno. Przynajmniej dzisiaj nie mamy drugiego treningu,
bo nie łatwym zadaniem było by było podać jakiś konkretny powód dla którego Muzaj miał by zrezygnować z treningu przed meczowego zwłaszcza, że ma zagrać w wyjściowym składzie. W końcu się trochę zdenerwowałem i nerwowym i lekko podniesionym głosem powiedziałem:
- Nie pij już tyle... Muzaj...słyszysz mnie idioto?!
- Raz na jakiś czas można - powiedział prawie niezrozumiale
- Racja. Ale my jutro mamy mecz, a ty masz zagrać i to w pierwszym składzie.
Nie wiadomo czy oni są razem i czy on do niej akurat przyjechał... może się spotkali przez przypadek.
- To mnie nie obchodzi...co ona i on robią...my się tylko przyjaźnimy. - Nie miałem już z nim siły gadać, bo ta rozmowa nie doprowadziła by do nikąd. Ale pojawił się jeszcze jeden problem. Jak naszego Maciusia odstawić do domu. Ja przecież wypiłem jedno małe piwko do obiadu a o Muzaju już lepiej nie mówić, ten to już w ogóle dzisiaj nie będzie do niczego się nadawał. Ewentualnie może tylko narobić kłopotu. Więc po chwili przemyśleń w końcu zdecydowałem się wybrać numer
do Wojtka.
- Hej włodi... jest sprawa. Możesz przyjechać na rynek pod Margaritę*?
- Jasne a coś się stało?
- Jak przyjedziesz to ci wszystko wyjaśnię. - I rozłączyłem się. Po niecałych 20 minutach Wojtek podjechał pod pizzerię. Ja zapłaciłem za posiłek i wyprowadziłem Muzaja z restauracji( nie powiem nie było to łatwe) on chwiał się na nogach a mi ciężko było go wyprowadzić bo nie jestem wysoki a tu taki 2 metrowiec. Ale jakoś dałem sobie rade. Kiedy włodi nas zobaczył walnął tak zwanego face palma a potem podszedł i pomógł mi wpakować atakującego do samochodu. Nie pytał o nic tylko pojechaliśmy prosto do mieszkania Wojtka. Wprowadziliśmy Muzaja i położyliśmy do pokoju gościnnego a my siedliśmy na kanapę w salonie.
- No przynajmniej nie mamy dzisiaj popołudniowego treningu. Dobrze, że Falasca go odwołał. - powiedział włodi - No ale teraz mów co się Muzajowi stało. Pierwszy raz go widziałem w takim stanie. - Opowiedziałem Włodarczykowi sytuacje i to, że z Kamą stwierdziliśmy, iż Muzaj się zakochał w Julce i że do tej pory myśleliśmy, że ze wzajemnością ale teraz nie wiem co myśleć.
- To widać, że oni się kochają, a w tej przyjaźni się tylko męczą. Julka też go kocha i to widać a z Malinowskim to zapewne nic takiego. Jestem tego pewien. Oni z Maćkiem się pożerają wzrokiem, ale oboje myślą, że to drugie nie odwzajemni uczuć pierwszego. - POWIEDZIAŁ WŁODARCZYK!
- Włodi, cholera nie wiedziałem, że z ciebie taki filozof i romantyk hahahaha
- Szczerze to ja też nie...hahaha ale przynajmniej dobrze gadam - powiedział zadowolony z siebie Wojtek.  - Wiesz... jak oni nie umieją sobie poradzić to trzeba będzie im trochę pomóc...bo ja na nich tak już dłużej nie mogę patrzeć!
- Nie wiem czy to dobry pomysł mieszać się w ich sprawy. - powiedziałem
- Czyli masz zamiar jeździć zawsze po niego jak tylko zobaczy Jule z innym facetem i się nawali w trzy dupy albo tłumaczył przed trenerem czemu nie przyszedł na trening? Bo ja nie mam zamiaru
- W sumie to masz racje. Ehhh on się nam nie wypłaci do końca życia
- Nie ma szans. Nie da rady. Ale w końcu od czego są przyjaciele.
                                                                ~*~
Margarita* - Wymyślona nazwa pizzerii
Jak się podoba? Rozdział z perspektywy "facetów". Chciałam spróbować trochę urozmaicić opowiadanie i pokazać wam świat z perspektywy Maćka i Kacpra. Pojawia się też postać Wojtka Włodarczyka. :)