"Szczęście to tylko chwila słodyczy,
po której tylko cierpienie.
Po której w sercu pełno goryczy
szczęście to tylko marzenie."
Miłość potrafi zmienić człowieka, sprawia że czujemy się jak w niebie, albo nawet jeszcze wyżej.
W życiu spotykamy tysiące osób i nikt nas nie wzrusza, aż w końcu pojawia się ta jedyna osoba, która zmienia nasze życie bezpowrotnie. Osoba przy której zwykłe czynności nabierają głębszego znaczenia. Ktoś dla kogo jesteśmy w stanie poświęcić wszystko. Wiele osób może zapytać " więc jaka jest definicja miłości" ale nie ma na nią jednej odpowiedzi. Każdy ma swoją niepowtarzalną definicje miłości dla każdego ona jest inna, wyjątkowa. Każdemu daje co innego. I każdego czego innego uczy. Każdy swoją definicję miłości musi znaleźć. Ja już swoją znalazłam. Moją definicją miłości jest Maciej Muzaj.
Obudziłam się równo z budzikiem, nie miałam żadnych problemów ze wstaniem. Wciąż miałam w pamięci wczorajszy wieczór. Leżałam na łóżku a myślami byłam przy Maćku. Postanowiliśmy na razie nie mówić nic, chcemy żeby się trochę pomęczyli. Co nie znaczy, że jesteśmy złośliwi... Byłam tak zajęta myśleniem o atakującym, że całkiem zapomniałam o szkole. Szybko się ogarnęłam i poprosiłam tatę, żeby mnie podwiózł. Po 20 minutach byłam w szkole. Zdążyłam idealnie z dzwonkiem. Zajęłam swoje miejsce w sali koło Kamili i starałam się słuchać tego co mówi moja nauczycielka z chemii (ten przedmiot dla mnie to czarna magia) ale nie za bardzo mi to wychodziło. Myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Nie uszło to uwadze Kamili. Kiedy dzwonek na przerwę zadzwonił szybko spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z sali. Za sobą usłyszałam wołanie Kamili, po chwili dziewczyna mnie dogoniła.
- Julson, co ty taka nieobecna, zamyślona? CO TEN CHUJ WCZORAJ ZROBIŁ?! - Wydarła się na cały korytarz Kamila.
- Kama ciszej bądź. Nic nie zrobił...było miło
- Na pewno? Bo wiesz jak co... - przerwałam jej
- Kamila na pewno! Macie go traktować normalnie!
- No dobra...ale jak by co... - znów zaczęła
- Kamila!
- No dobra dobra
Resztę dnia w szkole jakoś udało nam się przeżyć...pomijając niezapowiedzianą kartkówkę z fizyki, sprawdzian z biologii i wypracowanie na polskim. Około godziny 15:00 byłam w domu. Akurat tata był w domu więc postanowiliśmy razem zrobić obiad. Postanowiliśmy zrobić pizze, ulubiony posiłek mojego taty. Miał iść dzisiaj na kolację z Martą. Porozmawialiśmy sobie jak kiedyś aż w końcu ojciec zapytał.
- Julka, co byś powiedziała jak by Marta tu zamieszkała? - wryło mnie - kochanie w końcu oświadczyłem się Marcie i i tak prędzej czy później zamieszkała by tutaj
- Lepiej później - odburknęłam pod nosem ale ojciec chyba tego nie słyszał, bo kontynuował swoją wypowiedź
-... ale mimo wszystko chciałbym poznać twoje zdanie na ten temat.
- Wiesz, że nasze relacje się trochę poprawiły ale cudów ode mnie nie oczekuj, kochasz ją, okej, niech tu zamieszka.
- Jesteś kochana wiesz?
- No przecież wiem.
Zjedliśmy razem obiad, potem naczynia powkładałam do zmywarki i -poszłam się szykować na mecz. Dzisiaj skrzaty graja z resoviakami. Kiedy chciałam się przebrać zadzwonił mój telefon, trochę się zdziwiłam widząc na wyświetlaczu zdjęcie Nathana. Okazało się, że on też jedzie na mecz i chciał być dobrym kolegą i zaoferował podwózkę. Oczywiście zgodziłam się, umówiliśmy się, że przyjedzie po mnie za 20 minut. Szybko poszłam się przebrać i poprawić makijaż. Po 20 minutach zbiegłam na dół pożegnałam się z tatą i życzyłam mu udanej randki. Wybiegłam z domu. Natan już na mnie czekał. Przywitałam się z kolegą i ruszyliśmy w kierunku hali, droga minęła nam na ciągłej rozmowie. Po 15 minutach byliśmy pod halą. Podziękowałam koledze za podwózkę i rozdzieliliśmy się. Weszłam do hali i po czułam, że ktoś mnie ciągnie za rękaw. Spojrzałam na osobnika i okazało się, ze to mój kochany Maciuś.
- Kto to był?
- A może by tak cześć kochanie, jak milo cię widzieć, fajnie, że przyszłaś - powiedziałam trochę zdenerwowana.
- Cześć kochanie. Kto to był i czemu cie podwoził, mogłaś zadzwonić to bym przyjechał.
- Słoneczko moje, to tylko kolega, jechał na mecz i chciał mnie podwieźć to tyle. Lubię jak jesteś taki zazdrosny powiedziałam jeżdżąc palcem po jego torsie. On zaśmiał się i namiętnie mnie pocałował. Nagle usłyszeliśmy jakiś huk. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w stronę, z której dobiegł hałas. Okazało się, że Kacper leżał na ziemi z Kama nie wiedziała co robić. Czy pomóc Kacprowi czy żądać od nas wyjaśnień.
- Ale jak to? wy? co? od kiedy? - zaczął się jąkać nadal leżąc na ziemi.
- Tak jakby od wczoraj - powiedziałam uśmiechając się a Muzaj przytulił mnie od tyłu.
- I ty mi nie powiedziałaś? No wiesz?! Przyjaciółkę tak załatwić! - z atakującym tylko spojrzeliśmy się po sobie i zaczęliśmy się śmiać. Kiedy Kacper w końcu wstał z podłogi razem z Maćkiem ruszyli w kierunku szatni a my z Kamilą na trybuny, dziewczyn w dalszym ciągu była zła, a raczej taką udawała. Z Kamą podążałyśmy w kierunku naszych miejsc kiedy zakręciło mi się w głowie, złapałam się ramienia przyjaciółki.
- Julka?
- Wszystko okej, tylko zakręciło mi się trochę w głowie, nic wielkiego - odpowiedziałam
- Już któryś raz ci się tak zakręciło w głowie od jakiegoś czasu...obiecaj, że pójdziesz do lekarza.
- Pójdę, a teraz siadaj i oglądaj mecz.
Niedługo potem pojedynek się zaczął, mecz był zacięty. Razem z Kamilą dopingowałyśmy chłopaków z całych sił, ale to niestety nie wystarczyło bełchatowianie przegrali z ekipą z Rzeszowa 3:2. Po meczu podeszłyśmy wraz z Kamilą do barierek. Maciek od razu przyleciał i wtulił się we mnie jak małe dziecko. Nic nie powiedziałam tylko przytuliłam go do siebie jeszcze mocniej.
- Pojedziesz dzisiaj ze mną? - powiedział i spojrzał na mnie tymi smutnymi oczyma.
- Pojadę.
~*~
W końcu, po długiej przerwie już jest! Przepraszam was, że dopiero teraz ale okazało się, że muszę dłużej nosić gips bo kość się jeszcze nie zrosła, tak więc dodaję teraz. PRZEPRASZAM!
No a tak z innej beczki. Za 2 dni zaczyna się Liga Światowa! Ja już się nie mogę doczekać! Uwielbiam to, że mimo iż na co dzień kibicujemy innym klubom, to w tedy stajemy się jedną wielką rodziną! Tak więc POLSKA BIAŁO-CZERWONI!