wtorek, 26 maja 2015

ROZDZIAŁ 17

"Szczęście to tylko chwila słodyczy,
  po której tylko cierpienie.
  Po której w sercu pełno goryczy
  szczęście to tylko marzenie."


Miłość potrafi zmienić człowieka, sprawia że czujemy się jak w niebie, albo nawet jeszcze wyżej.
W życiu spotykamy tysiące osób i nikt nas nie wzrusza, aż w końcu pojawia się ta jedyna osoba, która zmienia nasze życie bezpowrotnie. Osoba przy której zwykłe czynności nabierają głębszego znaczenia. Ktoś dla kogo jesteśmy w stanie poświęcić wszystko. Wiele osób może zapytać " więc jaka jest definicja miłości" ale nie ma na nią jednej odpowiedzi. Każdy ma swoją niepowtarzalną definicje miłości dla każdego ona jest inna, wyjątkowa. Każdemu daje co innego. I każdego czego innego uczy. Każdy swoją definicję miłości musi znaleźć. Ja już swoją znalazłam. Moją definicją miłości jest Maciej Muzaj.

Obudziłam się równo z budzikiem, nie miałam żadnych problemów ze wstaniem. Wciąż miałam w pamięci wczorajszy wieczór. Leżałam na łóżku a myślami byłam przy Maćku. Postanowiliśmy na razie nie mówić nic, chcemy żeby się trochę pomęczyli. Co nie znaczy, że jesteśmy złośliwi... Byłam tak zajęta myśleniem o atakującym, że całkiem zapomniałam o szkole. Szybko się ogarnęłam i poprosiłam tatę, żeby mnie podwiózł. Po 20 minutach byłam w szkole. Zdążyłam idealnie z dzwonkiem. Zajęłam swoje miejsce w sali koło Kamili i starałam się słuchać tego co mówi moja nauczycielka z chemii (ten przedmiot dla mnie to czarna magia) ale nie za bardzo mi to wychodziło. Myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Nie uszło to uwadze Kamili. Kiedy dzwonek na przerwę zadzwonił szybko spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z sali. Za sobą usłyszałam wołanie Kamili, po chwili dziewczyna mnie dogoniła.
- Julson, co ty taka nieobecna, zamyślona? CO TEN CHUJ WCZORAJ ZROBIŁ?! - Wydarła się na cały korytarz Kamila.
- Kama ciszej bądź. Nic nie zrobił...było miło
- Na pewno? Bo wiesz jak co... - przerwałam jej
- Kamila na pewno! Macie go traktować normalnie!
- No dobra...ale jak by co... - znów zaczęła
- Kamila!
- No dobra dobra
Resztę dnia w szkole jakoś udało nam się przeżyć...pomijając niezapowiedzianą kartkówkę z fizyki, sprawdzian z biologii i wypracowanie na polskim. Około godziny 15:00 byłam w domu. Akurat tata był w domu więc postanowiliśmy razem zrobić obiad. Postanowiliśmy zrobić pizze, ulubiony posiłek mojego taty. Miał iść dzisiaj na kolację z Martą. Porozmawialiśmy sobie jak kiedyś aż w końcu ojciec zapytał.
- Julka, co byś powiedziała jak by Marta tu zamieszkała? - wryło mnie - kochanie w końcu oświadczyłem się Marcie i i tak prędzej czy później zamieszkała by tutaj
- Lepiej później - odburknęłam pod nosem ale ojciec chyba tego nie słyszał, bo kontynuował swoją wypowiedź
-... ale mimo wszystko chciałbym poznać twoje zdanie na ten temat.
- Wiesz, że nasze relacje się trochę poprawiły ale cudów ode mnie nie oczekuj, kochasz ją, okej, niech tu zamieszka.
- Jesteś kochana wiesz?
- No przecież wiem.
Zjedliśmy razem obiad, potem naczynia powkładałam do zmywarki i -poszłam się szykować na mecz. Dzisiaj skrzaty graja z resoviakami. Kiedy chciałam się przebrać zadzwonił mój telefon, trochę się zdziwiłam widząc na wyświetlaczu zdjęcie Nathana. Okazało się, że on też jedzie na mecz i chciał być dobrym kolegą i zaoferował podwózkę. Oczywiście zgodziłam się, umówiliśmy się, że przyjedzie po mnie za 20 minut. Szybko poszłam się przebrać i poprawić makijaż. Po 20 minutach zbiegłam na dół pożegnałam się z tatą i życzyłam mu udanej randki. Wybiegłam z domu. Natan już na mnie czekał. Przywitałam się z kolegą i ruszyliśmy w kierunku hali, droga minęła nam na ciągłej rozmowie. Po 15 minutach byliśmy pod halą. Podziękowałam koledze za podwózkę i rozdzieliliśmy się. Weszłam do hali i po czułam, że ktoś mnie ciągnie za rękaw. Spojrzałam na osobnika i okazało się, ze to mój kochany Maciuś.
- Kto to był?
- A może by tak cześć kochanie, jak milo cię widzieć, fajnie, że przyszłaś - powiedziałam trochę zdenerwowana.
- Cześć kochanie. Kto to był i czemu cie podwoził, mogłaś zadzwonić to bym przyjechał.
- Słoneczko moje, to tylko kolega, jechał na mecz i chciał mnie podwieźć to tyle. Lubię jak jesteś taki zazdrosny powiedziałam jeżdżąc palcem po jego torsie. On zaśmiał się i namiętnie mnie pocałował. Nagle usłyszeliśmy jakiś huk. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w stronę, z której dobiegł hałas. Okazało się, że Kacper leżał na ziemi z Kama nie wiedziała co robić. Czy pomóc Kacprowi czy żądać od nas wyjaśnień.
- Ale jak to? wy? co? od kiedy?  - zaczął się jąkać nadal leżąc na ziemi.
- Tak jakby od wczoraj - powiedziałam uśmiechając się a Muzaj przytulił mnie od tyłu.
- I ty mi nie powiedziałaś? No wiesz?! Przyjaciółkę tak załatwić! - z atakującym tylko spojrzeliśmy się po sobie i zaczęliśmy się śmiać. Kiedy Kacper w końcu wstał z podłogi razem z Maćkiem ruszyli w kierunku szatni a my z Kamilą na trybuny, dziewczyn w dalszym ciągu była zła, a raczej taką udawała. Z Kamą podążałyśmy  w kierunku naszych miejsc kiedy zakręciło mi się w głowie, złapałam się ramienia przyjaciółki.
- Julka?
- Wszystko okej, tylko zakręciło mi się trochę w głowie, nic wielkiego - odpowiedziałam
- Już któryś raz ci się tak zakręciło w głowie od jakiegoś czasu...obiecaj, że pójdziesz do lekarza.
- Pójdę, a teraz siadaj i oglądaj mecz.
Niedługo potem pojedynek się zaczął, mecz był zacięty. Razem z Kamilą dopingowałyśmy chłopaków z całych sił, ale to niestety nie wystarczyło bełchatowianie przegrali z ekipą z Rzeszowa 3:2. Po meczu podeszłyśmy wraz z Kamilą do barierek. Maciek od razu przyleciał i wtulił się we mnie jak małe dziecko. Nic nie powiedziałam tylko przytuliłam go do siebie jeszcze mocniej.
- Pojedziesz dzisiaj ze mną? - powiedział i spojrzał na mnie tymi smutnymi oczyma.
- Pojadę.



                                                                            ~*~
W końcu, po długiej przerwie już jest! Przepraszam was, że dopiero teraz ale okazało się, że muszę dłużej nosić gips bo kość się jeszcze nie zrosła, tak więc dodaję teraz. PRZEPRASZAM!
No a tak z innej beczki. Za 2 dni zaczyna się Liga Światowa! Ja już się nie mogę doczekać! Uwielbiam to, że mimo iż na co dzień kibicujemy innym klubom, to w tedy stajemy się jedną wielką rodziną! Tak więc POLSKA BIAŁO-CZERWONI!


niedziela, 17 maja 2015

PRZEPRASZAM!

Przepraszam was strasznie za to, że rozdział nie pojawił się w tamtym tygodniu i pojawi się najprawdopodobniej w końcówce tego tygodnia, ale zbyt dużo nauki (poprawianie ocen) i do tego złamałam rękę więc strasznie ciężko mi się pisze już tego posta. Mam nadzieje, że nie jesteście złe..:( jeszcze raz przepraszam!

środa, 6 maja 2015

ROZDZIAŁ 16

"Miłość przychodzi, kiedy
 się jej nie spodziewasz,
 czasem puka do drzwi
a czasem włazi przez okno"


Ludzie ranią, bardziej niż cokolwiek. Biorąc do ręki metalową żyletkę i przejeżdżająca nią po swoim ciele nie zadasz sobie tak bolesnych ran jakie mogą zadać ludzie, na ciele rany się zagoją a w sercu mogą jedynie zasklepić, ale kiedyś i tak ktoś nie umyślnie, albo umyślnie otworzy je i zaczną krwawić na nowo...dlatego nasze serce jest tak kruche, delikatne. Każda rysa na nim może prowadzić do całkowitego rozsypania na kawałeczki a w raz z nim rozsypuje się też człowiek. Człowiek...niby najmądrzejszy gatunek...a jednak tak kruchy. Ale w końcu znajdzie się osoba, która poskleja złamane serce i nie pozwoli, żeby rany otwierały się na nowo...taki nasz ANIOŁ STRÓŻ!

 No to o czym chciałeś ze mną pogadać? T może wejdź... pogadamy. - powiedziałam
- Nie...to zajmie tylko chwilkę!
- No to słucham ja ciebie słonko  - zaśmiałam się 
- Bo...zakochałem się - stałam jak wryta, jego słowa nie mogły do mnie dotrzeć, odbijały się w mojej głowie "zakochałem się"
- Jak to się zakochałeś? - zapytałam lekko zdenerwowana
- No normalnie...nigdy nie byłaś zakochana? No i tu zaczyna się twoja rola. Poznałem ją jakiś czas temu. Często się widujemy, jest dla mnie bardzo ważna i w jakiś wyjątkowy sposób chciał bym jej to powiedzieć.
- A co ja mam z tym wspólnego? - zapytałam co raz bardziej poddenerwowana 
- Poszłabyś ze mną na taka próbną kolację i no ogólnie...wiesz. -nie byłam do końca przekonana, czy zdołam iść z nim na tę kolację i nie rozpłakać się? Udawać dobrą PRZYJACIÓŁKĘ? TYLKO PRZYJACIÓŁKĘ? Ale w sumie to moja wina, ja nie chciałam mu powiedzieć nic więc nie mogę go winić za to, że się zakochał. - No Julka nie daj się prosić! BŁAGAM CIĘ SERIO JEST TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE! No jesteśmy przyjaciółmi czy nie?
- Ehh no dobra... bądź po mnie jutro o 19... pa - Zgodziłam się...jako dobraPRZYJACIÓŁKA, pobiegłam do domu nawet nie żegnając się z nim. 
Wbiegłam do domu jak poparzona ściągnęłam buty i pobiegłam do swojego pokoju słyszałam jeszcze za sobą pokrzykiwania mojego ojca... zamknęłam drzwi mojego małego królestwa i osunęłam się po nich na dół zanosząc się płaczem.
- Julka, co się stało? - zapytał tata przez drzwi 
- Nic, odejdź chcę być sama proszę! - powiedziałam błagającym tonem.. w odpowiedzi usłyszałam tylko westchnięcie. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać, chciałam przez moment płakać z innego powodu niż ON. Szybko pobiegłam do biurka i wyciągnęłam z szuflady srebrną temperówkę. Nożyczkami wykręciłam ostrze i przeciągnęłam w poprzek nadgarstka. Najpierw raz potem drugi, trzeci i tak dalej poleciało. Łzy spływały mi z oczu, czułam się fatalnie. Pomyślicie: " Idiotka, tnie się.. po co? Dla litości? Czy żeby się zabić?" Macie prawo, a ja wcale nie chciałam się zabić, nie myślałam o litości, chciałam po prostu poczuć inny ból niż ten, który zadał mi on. Po jakimś czasie krew przestała sączyć się z reki a ja zmęczona oddałam się Morfeuszowi.

Otworzyłam oczy, a jednak to nie był sen...spojrzałam na swoją rękę, ale zaraz odwróciłam wzrok, nie wyglądało to zbyt ciekawie, była sobota, godzina 11:04 a taty nie było w domu. Zostawił karteczkę, że musiał iść do pracy. Przyzwyczaiłam się już, że często nie ma go w domu, fakt brakuje mi go ale wszystko co robi, robi dla mnie, tak? Zjadłam śniadanie i włączyłam telewizor, jak to na kobietę w dołku przystało, pudło lodów i jakieś bezsensowne romansidła. Tym razem padło na "Pamiętnik", płakałam jak bóbr. kiedy skończył się film zadzwoniłam jeszcze na chwilkę do Kamili.
- HAAAALLLOO! hahahha przestań rozmawiam przez telefon - dało się usłyszeć jak szepce do kogoś, zapewne tym kimś był Kacper. Znów zaczęło mi się zbierać na płacz, ona miała kogoś, kogo kocha, z kim chciała by spędzić resztę życia...a ja? Miłość mojego życia właśnie planuje jak powiedzieć swojej wybrance serca, że ją kocha...
 - To ja wam może nie będę przeszkadzać. - powiedziałam smętnie.
- Nie nie przeszkadzasz, ale Juśka...co się dzieje? I nawet nie zaprzeczaj, słyszę, że coś jest nie tak!
- Kama zajmij się teraz Kacprem
- Kacper też pomoże...a jak nie chcesz, żeby tego słuchał to on pójdzie sprawdzić czy nie ma go w kuchni... prawda kochanie? - zapytała słodko Kama na co usłyszałam tylko "TAAAK"
- Ehhh no niech wam będzie...- I streściłam Kamili i Piechockiemu zdarzenia z wczorajszego wieczoru, pomijając oczywiście małe zajście z temperówką i popłakałam się im do słuchawki.
- Ja temu idiocie nogi z dupy powyrywam, co za chuj jebany.. - zaczął się złościć Kacper...
- Nie! Nie mieszajcie się w to. To jest tylko i wyłącznie moja wina. Zachowujcie się w stosunku do niego normalnie... proszę was! - Nie chętnie ale przyjaciele przytaknęli na moją prośbę. Porozmawiałam z nimi jeszcze chwilkę a potem poszłam się szykować na "romantyczną kolację z chłopakiem moich marzeń którego jakaś lafirynda owinęła sobie wokół palca". Może troszkę przydługawa nazwa, ale w pełni zasłużona. Poszłam do łazienki. Postawiłam dzisiaj na proste włosy (taka odmiana) , lekki makijaż i problem z ubraniem. Sukienki z krótkim rękawem nie założę, bo było by widać ślady wczorajszej nocy. Postawiłam więc na kremową sukienkę do połowy uda z długim rękawem do tego czarne rajstopy i botki na obcasie. Sama nie wiem po co się wystroiłam ... może miałam jeszcze nadzieję , że on zmieni zdanie i od tak jak za użyciem czarodziejskiej różdżki się we mnie zakocha? Kiedy napisał sms, że czeka już pod domem założyłam tylko mój płaszczyk wyszłam z domu i zakluczyła drzwi. Maciek jako dżentelmen otworzył mi drzwi do samochodu. Jechaliśmy w ciszy. Po jakiś 15 minutach Muzaj zaparkował auto pod jakąś restauracją. Weszliśmy a Maciek wziął mój płaszcz i odwiesił na wieszaku. Był taki szarmancki. Dziewczyna, której odda swoje serce będzie mega szczęściarą  w oczach znów zaczęły się pojawiać łzy, ale szybko i niezauważenie się "ogarnęłam" i przykleiłam na twarzy sztuczny uśmiech. Złożyliśmy zamówienia i czekaliśmy na nie rozmawiając. Jak zwykle moglibyśmy gadać bez końca, i o wszystkim. Wreszcie przynieśli nam nasze zamówienia, jedzenie po prostu rozpływało się w ustach! Po kolacji zamówiliśmy jeszcze deser, ten zjedliśmy w mgnieniu oka. Powiem tylko tyle, szefowi kuchni zależą się pokłony do samej ziemi! Około 21 opuściliśmy restaurację i poszliśmy na spacer. Bełchatów nocą jest na prawdę piękny. W końcu Muzaj przystanął zdziwiona popatrzyłam się na niego.
- A teraz najważniejsza rzecz. Jak mam jej to powiedzieć? - przełknęłam głośno ślinę w obawie co zaraz usłyszę.
- Ale co?
- To, że uwielbiam jej oczy, które błyszczą jak gwiazdy, że lubię gdy się śmieje, że jej dotyk wywołuje dreszcze na moim ciele. To, że kiedy się denerwuje robi taką słodką minę, gdy się zmęczy jej policzki przybierają kolor jasnego różu, że nie mogę odciągnąć wzroku od jej malinowych ust, że kiedy jej nie widzę, moje serce krwawi, że myślę o niej w każdej sekundzie dnia. To,że po prostu ją kocham.  - zatkało mnie... tak pięknie o niej mówił
- Właśnie tak...tylko teraz powiedz to samo jej. - powiedziałam
- Już nie muszę - zdziwiłam się
- Jak to?
- Bo właśnie jej o tym powiedziałem. - stałam nieruchomo przez dobrą chwilę a w mojej głowie huczały słowa "Własnie jej o tym powiedziałem" - Nie wiele myśląc wpiłam się w usta atakującego, na początku był trochę zdziwiony, ale potem zaczął oddawać pocałunki z zachłannością.
- Kocham cie Maciek - powiedziałam tuląc się do chłopaka
- Ja ciebie też Juliś
No to co księżniczko idziemy się gdzieś przejść? - pokiwałam tylko głową na znak zgody a kiedy Muzaj chciał złapać moja rękę ( tak mi się wydawało na początku), ale on dostrzegł smugi na moim ciele. Chwycił nadgarstek i dokładnie go obejrzał a potem spojrzał w moje oczy, widziałam w nich ból. Zrobiło mi się wstyd.
- Kochanie co to jest? Wyjaśnisz mi to? - zapytał łagodnym głosem
- Bo wczoraj jak mi powiedziałeś, że się zakochałeś ja chciałam poczuć coś innego niż ból rozpadającego się serca, przez chwilę mogłam zająć się czymś innym a to i tak mniej bolało niż tamte słowa... - On nie bacząc na nic znów zamknął mnie w swych silnych ramionach i wyszeptał
- Przepraszam księżniczko
- To nie jest twoja wina - przerwałam mu - raczej moja głupota - ale on chyba nie zamierzał mnie słuchać
- Przepraszam...i obiecuję ci, że już więcej nie zranię cię. Księżniczko przepraszam - głos mu się zaczął łamać  nic na to nie odpowiedziałam tylko po raz kolejny tego dnia wpiłam mu się w usta. I w końcu czułam się kochana!

                                                                            ~*~

Ahhh miłość kwitnie! Jak wam się podoba? Ja jestem w sumie zadowolona! :D
Cieszcie się ich szczęściem dopóki możecie! A tak z innej beczki! JASTRZĘBSKI WĘGIEL przegrał walkę o 3 miejsce ze SKRĄ BEŁCHATÓW! Moje 2 ulubione kluby mierzyły się ze sobą, jednak trochę bliższe mojemu sercu jest JASTRZĘBIE..więc ociupinkę ubolewam nad tym, że przegrali, ale brawa dla nich za walkę a skrzatom się to po prostu należało ! :D
No to ten teges ....
 CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ! 
Do następnego:*